Przejdź do głównej zawartości

Stuart Turton – Demon i mroczna toń

 Nie jest tajemnicą, że to druga książka Stuarta Turtona. I choć czytelnicy wiele od niej oczekiwali, to opinie są różne i niekoniecznie pochlebne. Osobiście uważam, że osoby, które nie miały jeszcze przyjemności czytać powieści napisanych przez Turtona, winny rozpocząć od Demona... A dlaczego? Ano dlatego, że to zupełnie różne powieści, traktujące zupełnie o czym innym, to jednak skonstruowane bardzo podobnie. Z tym, że Siedem śmierci Evelyn Hardcastle była niemal doskonała, dlatego też radzę zacząć od drugiej żeby sprawdzić czy opinie są prawdziwe. 



Tym razem autor przenosi czytelnika do XVII wieku, na statek Saardam. W czasach patriarchalnych zasad,  towarzystwie szumu morza, wszędobylskich krynolin i żabotów trafia się nad wyraz ciekawe śledztwo kryminalne pełne dziwnych znaków, demonologicznych przepowiedni, zagadek i klątw. A w tym wszystkim bierze udział Arent Hayes i Samuel Pipps.

Wychowałam się na książkach Agathy Christie i Arthura Conana Doyle'a. Uwielbiam ich duszny klimat, logiczne i powolne dążenie do prawdy i klasyczne rozwiązania. U Turtona znalazłam ten charakterystyczny sznyt, ale też nowatorskie rozwiązania i skomplikowaną, wielopoziomową powieść pełną zawiłych zagadek.

To pozycja nad wyraz pyszna. Początkowo rozwija się dość powolnie. Wprowadza czytelnika w świat zbrodni, przyzwyczaja do pewnych rzeczy, wskazuje pozornie banalne elementy, po to, by w pewnym momencie zaplątać fabułę w jeden gigantyczny węzeł i wyprowadzić go w pole.

Fabułę przyprawiono tu mnogością postaci różniących się od siebie nie tylko statusem materialnym czy wykształceniem, ale i inteligencją i sprytem. Czasem odnosiłam wrażenie jakby bohaterów było zbyt wielu. Przytłaczała mnie ich ilość i solidnie mieszała w moich przypuszczeniach. Koniec końców uważam, że jedna byli oni potrzebni, ale póki zagadka nie zostanie rozwiązana, nie jest to wcale takie oczywiste i może denerwować.

Demon jest szalenie klimatyczną książką, napisaną z olbrzymia kulturą i talentem. Powieścią z historią w tle, ale i  solidnym wątkiem paranormalnym. Polecam miłośnikom dobrych, zawiłych i nieoczywistych kryminałów.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn