Przejdź do głównej zawartości

Kate Hewitt – Dziewczyna z Berlina

 Jak miło jest się czasem pomylić i skonstatować, że książka, która na pierwszy rzut oka wydawała się być zwykłą obyczajówką, osadzoną gdzieś w okresie wojennym, okazała się wspaniałą powieścią historyczną, i wnikliwą analizą czasu, zachowań i problemów moralnych, z którymi borykali się wówczas Niemcy.



To powieść opisująca losy wpływowej niemieckiej rodziny, która jest blisko związana z Hermanem Göringiem. Ojciec wspiera poczynania Hitlera i wzbogaca się na krzywdzie innych. Rodzina nie jest jednak na tyle aryjska, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Żona Ottona Scholza, gardzi nazistami i praktykami przez nich uskutecznianymi, kilkuletni Friedy jest zapalonym wyznawcą Fuhrera, ale po incydencie, który miał go wyeliminować zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. I w końcu Liesel Scholz, nastoletnia, krnąbrna i pełna wyidealizowanych wizji świata dziewczyna, która od początku wojny wie, co jest dobre, a co złe, ale dążenie do tego wcale nie jest usłane różami.

Okazało się, że Kate Hewitt stworzyła historię niebanalną i nieoczywistą. Skupiła się tu przede wszystkim na życiu w cieniu partii i obowiązków nałożonych na jej członków. Wyjaśniła skomplikowane i trudne do zrozumienia zasady działania tej piekielnej machiny, w której lojalność wymuszano często siłą lub szantażem. Wskazała jednoznacznie miejsce jednostek partyjnych w tym wielkim, potwornym wojennym świecie i wyjaśniła proces "tworzenia" nowej rasy, podporządkowanej niskiemu, opętanemu władzą i manią większości człowiekowi.

To spojrzenie na niemiecką machinę wojenną od wewnątrz. Ukazanie wszystkich systemów, działających początkowo jak dobrze naoliwione tryby, na hierarchię budowaną krok po kroku i wprowadzanie zmian i kajdan, z którymi Niemcy musieli się pogodzić, ponieważ w innym przypadku czekała ich tylko śmierć. 

To bardzo dobra powieść, ładnie napisana, ale nie ukwiecona zbyt mocno, opisująca dobitnie i dokładnie to, na co czytelnik winien najbardziej zwrócić uwagę. Historia wymyślona przez autorkę została pieczołowicie i drobiazgowo przygotowana, informacje historyczne kilkukrotnie sprawdzone i zweryfikowane, dzięki czemu wszystko się ze sobą zgadza, a przez opowieść płynie się lekko i z przyjemnością.

Trzeba przyznać, że pojawia się tutaj też element romantyczny. Ale jest on elegancko i z rozmysłem wklejony w historię, dzięki czemu staje się jej dopełnieniem i niezwykle istotną częścią.

Polecam tę wzruszającą, poruszającą wszystkie zmysły powieść. Jestem przekonana, że ten czas spędzony na lekturze będzie wartościowy, a ta historia pozostanie z Wami na długo. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn