Książka na raz, na krótkie tete a tete z romantyczną historią, po to by odprężyć się i zapomnieć o problemach codzienności? Bardzo proszę! Oto romans do kawki lub w ramach wieczornego relaksu.
Jest to opowieść o albinosce, która w przeszłości została porzucona przez swoich rodziców. Dziewczyna niesie na swoich plecach ciężar wyszydzania przez innych, braku pewności siebie i zahukania. Ale nade wszystko kocha konie i to właśnie z nimi wiąże swoją przyszłość. Zatrudnia się więc jako stajenna u szalenie przystojnego właściciela ziemskiego. Szybko okazuje się, że szefa i jego podwładną zaczyna łączyć nie tylko miłość do koni.
To taka urocza książka o miłości, z niewielkim wątkiem kryminalnym w tle. Fajnie rozpisany romans, z całkiem dobrą chemią pomiędzy bohaterami. Dobrze przygotowany wątek o koniach i całkiem zmyślna opowieść, ale niestety pełna potknięć i niedociagnięć, które być może zostaną wyjaśnione w kolejnej części, bo na nią się zanosi. Dużo tu było infantylnych i niczego nie wnoszących dialogów, dziwnych i zupełnie kuriozalnych zwrotów akcji zupełnie nie wynikających z fabuły oraz zachowań bohaterów kompletnie nieadekwatnych do sytuacji. Mimo tego jednak, nie sposób jest się oderwać od lektury. Czyta się ją błyskawicznie i sprawnie.
Poprzednia książka autorki była zdecydowanie lepsza, bardziej mięsista i dopracowana. W porównaniu do "Włoskiej miłości" – ta jest nierówna i dość chaotyczna, a szkoda, bo autorka już dowiodła, że umie pisać ładnie i z klasą. Mam jednak nadzieję, że będzie to jedynie chwilowe zachwianie i kolejny tom będzie zupełnie inny. I tego życzę i Wam i sobie.
Komentarze
Prześlij komentarz