To, co martwi książkoholika, to niekoniecznie dynamiczny drugi tom cyklu, który nuży i powoduje, że zachwyt po przeczytaniu pierwszego tomu, więdnie niczym roślina bez wody. Powstaje wtedy (często uzasadniona) obawa, że autor rozminie się z pierwotnym przeznaczeniem i zamorduje fabułę, niekoniecznie celowo. Tym razem jednak, kamień z serca spadł mi już po kilku rozdziałach, bo właśnie wtedy zyskałam pewność, że Shelby Mahurin odrobiła lekcje i serię zakończy z przytupem.
Powracamy więc do przygód krnąbrnej i pyskatej Lou, jej męża Reida oraz przyjaciół: Coco, Celii, Bou i innych. Tym razem jednak, ich walka będzie się toczyła wielotorowo i w różnych destynacjach, ale koniec końców zaprowadzi ich do miejsca przeznaczenia. I to nie tylko tego bitewnego, gdzie odbędzie się walka na śmierć i życie, ale też do tego uczuciowego, który z częstotliwością przetacza się przez powieść.
Ach, jakaż to była przyjemność obserwować potyczki znanych już dobrze bohaterów, ich upadki i wzloty, oszustwa, mające na celu dobro innych i poświęcenia, które mimo olbrzymich strat, dawały też mnóstwo zysku. Rzutka, wartka akcja i wciąż zaskakujące sceny, to wykładnik tej powieści. Sceny migały szybciej niż perony w czasie jazdy Pendolino, a to, jak reagowali bohaterowie na kolejne kłody rzucane im pod nogi, to po prostu wymarzone i wytęsknione reakcje, nieczęste w tego rodzaju historiach.
Postaci – barwne, wielowymiarowe i rzutkie, są ozdobą opowieści utkanej przez Mahurin. Zachwycają pomysłowością, przyciągają uwagę, wzbudzają sympatię i swoimi zachowaniami proszą o doping – a ten im się należy.
Uniwersum Mahurin jest dopracowane w każdym szczególe. Płynnie przenosi akcję z lądu do wody lub do dusznych ścian zamczyska czy zimnych i wilgotnych lochów. Wszystko opisuje z gracją i niebywałą wyobraźnią, przepysznie maluje słowem i zaskakuje wyjątkowością miejsc.
Polecam! To tak cudowny i przepełniony zwrotami akcji tom, że trudno się od niego odkleić. Zachęcam do sięgnięcia po serię. Zatraćcie się w świecie magii, czarownic i... miłości.
Komentarze
Prześlij komentarz