Przejdź do głównej zawartości

Hanna Szczepanowska – Dary losu

 Wielowątkowe, skomplikowane i warstwowe powieści obyczajowe to rzadkość. Tym bardziej, cieszę się, kiedy uda mi się trafić na taką historię. Uczepiam się jej wtedy jak rzep psiego ogona, łaknę niczym kania dżdżu i chłonę z olbrzymią rozkoszą. Dziś słów kilka o "Darach losu" Hanny Szczepanowskiej.



Ta historia toczy się dwutorowo. Najpierw czytelnik ma szansę zanurzyć się w latach trzydziestych XX wieku, pooddychać ówczesnym blichtrem, poobcować ze zwyczajami panującymi w tzw. dobrych domach, poobserwować życie i zasady panujące w wyższych sferach i nacieszyć oko przedwojennymi smaczkami z życia warszawskiej i nie tylko socjety. Później, mniej więcej w połowie książki, czytający wracają do współczesności i zachwycają się losami potomków głównych bohaterów, o których autorka opowiadała wcześniej. I tutaj również zagląda do domów bohaterów, utożsamia się z ich decyzjami, dopinguje i trzyma kciuki za ich przedsięwzięcia.

To była bardzo udana książka. Napisana zachwycającym, literackim językiem, który płynął wraz z upływem w fabule kolejnych lat i ewoluował zgodnie z chronologią. Dostarczał nieprawdopodobnych przeżyć wizualnych i dbał o każde słowo.

Poza tym, doskonali bohaterowie. Niektórzy krewcy, cyniczni i na wskroś okrutni, inni zupełnie naiwni i dziecięcy, a jeszcze kolejni dobrzy, pięknie wychowani i pełni niewyszukanej kurtuazji. I w tym tyglu niezwykle barwnych postaci, cudownej historii, która ich otacza, dochodzą jeszcze niebanalne i przemyślane dialogi, które doskonale wpisują się w klimat opowiadanej historii. Nie nudzą, a prowadzą dalej i w żadnym wypadku nie tworzą sztucznego wypełnienia treści. Wszystko ze sobą współgra, tworząc arcyciekawą i wartościową powieść.

Mamy tu i odrobinę romansu, i garść wątków historycznych, które tworzą dość ciekawe tło, ale też znajdziemy elementy świadczące o miłości do rodziny, o patriotyzmie, przywiązaniu do pewnych miejsc i ludzi. 

To niezwykła podróż w czasie i przestrzeni, często okupiona bólem i rozłąką, ale też miłością i czułością, która przychodzi z czasem. Serdecznie polecam, ta książka będzie wspaniałą przygodą i wartościową pozycją na Waszej półce!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn