Czymże zasłużył sobie autor na moją dozgonną uwagę? Ano dziwnym poczuciem humoru, umiejętnością posługiwania się ironią i sarkazmem, a także dość oryginalnym stylem. Wszystko to tworzy swego rodzaju literacki koktajl, który mi podoba się szalenie. Bo czy to thriller, czy też komedia – bez różnicy, czytam wszystko z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Mężczyzna (z pewnym spektrum autyzmu), matematyk, który za pomocą ukochanych przez siebie liczb szacuje i określa wysokości ubezpieczeń, nagle i niespodziewanie staje się spadkobiercą parku rozrywki. Bytu raczej żyjącego własnym życiem, który wykracza poza jakiekolwiek normy przyjęte przez bohatera. Mężczyzna nie ma kontroli nad swoją rutyną, która tak szybko wymyka mu się z rąk, a to powoduje szereg niefortunnych zdarzeń, które są jednocześnie tragiczne jak i komiczne.
To była wspaniała, czasem kuriozalna, a kiedy indziej przyciężka dawka specyficznego humoru, który miesza się tu z dość poważnym dreszczowcem, powodującym niepokój i wprowadzającym odrobinę chaosu. Wszystko to jednak współgra ze sobą rzetelnie i wcale nie dziwi. Trzeba jednak wgryźć się nieco w specyficzny styl jakim operuje autor, by móc cieszyć się z lektury.
Jeśli ktoś sięga po Tuomainena po raz pierwszy, to istnieje duże ryzyko, że polegnie z kretesem podczas lektury, bowiem autor bardzo wiele uwagi poświęca swoim bohaterom, ich problemom i rozterkom. Potem zajmuje się humorem, który stara się przemycić w najmniej oczekiwanych momentach. Dopiero na sam koniec zabiera się za fabułę, która właściwie nie porywa, ale wkomponowuje się idealnie w nakreślone wcześniej tło.
Jeśli macie ochotę na powieść odważną, nieoczywistą i oryginalną, to będzie to dobry wybór. Trzeba jednak do niej podejść z otwartą głową.
Komentarze
Prześlij komentarz