Przejdź do głównej zawartości

Hania Czaban – Ostatnie światła gasną

 Po dobrym i solidnym debiucie, młodziutka autorka nie spoczęła na laurach i zaserwowała czytelnikom nową powieść. Znów zajęła się nurtem fantasy i znów z bardzo dobrym rezultatem. Bo niby rzecz dzieje się w Lublinie, a jednak w jakimś trudnym do określenia universum, które trzeba najpierw zwiedzić, rozeznać się w sytuacji, a potem pozostaje jedynie cieszyć się lekturą i przygodami, która Hania przygotowała dla swoich bohaterów.



Powieść wcale nie rozpoczyna się łagodnym i zwyczajnym wprowadzeniem, a od razu potężną traumą po stracie najbliższej osoby. I w momencie, w którym głównej bohaterce – Idzie wydaje się, że tkwi w jakimś upiornym stuporze, w sukurs przychodzi Helena z Zakonu Ostatnich Świateł oraz nie mniej straumatyzowany niż dziewczyna Kornel. Młodzież doskonale się rozumie, ale do ich życia z rozmachem wkrada się magia, bowiem okazuje się, że dziewczyna jest auktorką – osobą, która potrafi swoje myśli urzeczywistnić. To jednak dopiero początek drogi, którą młodzież musi podążać. 

Hania Czaban ma niebywałą lekkość w tworzeniu swoich postaci. Po raz kolejny udowodniła, że są one arcyrealne i z powodzeniem mogłyby nam towarzyszyć w prawdziwym życiu. Autorka nie boi się konfrontacji z trudnymi tematami, doświadcza swoich bohaterów, stawia przed nimi wyzwania i zachwyca tym, jak mocni z nich wychodzą.

Poza tym, cudownie wplata fikcję w rzeczywistość, szafuje pomysłami i wdraża je bez wahania. Sprawia to, że jej powieść jest ciekawa i nie nudzi, a to procentuje szybkością czytania i pochłaniania książki w tempie ekspresowym.

Ciekawa jestem jak rozwinie się ta historia i co jeszcze przygotowała dla swoich bohaterów (i czytelników, rzecz jasna) autorka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn