Przejdź do głównej zawartości

Marcin Ciszewski – www.1939.com.pl

 To, co sprawia, że książki o II wojnie światowej czyta się z zainteresowaniem, to nie tylko pamięć o poległych, potwornych zbrodniach wykonanych przez nazistów, ale też arcyważna warstwa historyczna, która otacza te opowieści i rzuca światło na pewne sprawy. Marcin Ciszewski jednak, zastosował tu pewien trik, który nieco odwraca uwagę od prawdziwej historii sprzed lat i przedstawia ją po swojemu.



Tutaj Polak to heros. Odważny, rzutki, niezwykle pomysłowy i nie bojący się niczego i nikogo. To tutaj, ku serc pokrzepieniu możemy poczytać sobie alternatywną historię kampanii wrześniowej, kiedy to okupant dostaje od nas siermiężne baty. I mogłoby to być szalenie przyjemne, gdyby nie potknięcia.

W tej niewielkiej objętościowo powieści, znajdziecie wszystko. I mnóstwo szczegółów dotyczących aspektów militarnych, i przygotowanie do walk, i całą logistykę z tym związaną. Spotkacie się też z pieczołowitymi opisami wojennych potyczek, ale też doskonałymi i drobiazgowymi opisami poszczególnych rodzajów broni. Warstwie opisowej, bowiem, autor poświęcił bardzo dużo miejsca.

Jeśli zaś chodzi o postaci, to są dość przejaskrawione. Mężczyźni są na wskroś odważni, pełni buty i żądni zwycięstwa, kobiety zaś (tych jak na lekarstwo) dość płytkie, słabo rozbudowane charakterologicznie.

Poza tym nie ma się czego czepić. Akcja pędzi, nie ma czasu na nudę, powieść sensacyjna, trochę bondowska, trochę napompowana patosem, ale za to pokrzepiająca i poprawiająca humor. Jesli ktoś lubi takie cuda, to zachęcam!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn