Przejdź do głównej zawartości

Barbara Wysoczańska – Aktoreczka

 Wszystkie wydane do tej pory książki Barbary Wysoczańskiej mówiły o silnych, mądrych i niezależnych kobietach, którym przyszło żyć w czasie II wojny światowej lub tuż po jej zakończeniu. Czytelniczki spoglądały więc na ten poniszczony trwającym konfliktem zbrojnym świat i razem z bohaterkami uczyły się nowego życia. Tym razem jednak, autorka nie osadziła fabuły w Polsce, a przeniosła ją za ocean.



Konrad jest zdolnym fotografem, który uciekł przed prześladowaniami razem ze swoją niewidomą córką oraz szwagierką. Stara się rozpocząć życie na nowo, ale w jego podświadomości tkwi zadra i chęć zemsty na Obernsturnbahnfuhrerze, który przyczynił się do okrutnej i bolesnej śmierci jego żony. Mężczyzna stara się odnaleźć byłego funkcjonariusza III Rzeszy, by pomścić żonę. Jedyną drogą do odnalezienia tego człowieka, jest wejście do rozświetlonego fleszami światka Hollywood i zdobycie zaufania jednej z lepszych aktorek lat pięćdziesiątych  Lauren Evans. Aktorka jednak, nie jest jak się okazuje rodowitą Amerykanką, a Niemką i ukrywa więcej niż można przypuszczać. 

To dość powolna powieść, rozbudowująca się na przestrzeni wielu stron i smętnie sunąca po zawiłościach holywodzkiego świata, konotacjach, wpływach i wszechogarniających ludzi pieniądzach. To doskonały przykład na to, jak instrumentalnie traktowano kobiety, uważano je za własność, znęcano się psychicznie, często też fizycznie, a wszystko po to, by pokazać swą męską, samczą wyższość nad płcią przeciwną. To ukazanie okrutnych praktyk, które dopiero od niedawna znajdują swój finał w sądzie (np. Afera Weinnsteina).

W tej książce (jak w pozostałych zresztą) można odnaleźć wskazówki co do tego jak nie dać się zmanipulować, jak odnaleźć w sobie siłę do walki o własną tożsamość i niezależność, ale też o miłość. Autorka zwraca więc też uwagę na to, co w życiu jest najważniejsze i, że zawsze warto poczekać na człowieka, który nie skrzywdzi a doda skrzydeł.

Mimo powolnego tempa i braku zwrotów akcji, to doskonały przykład powieści obyczajowej, zwracającej uwagę na kobiety, ich siłę i niesłabnącą chęć walki. To ważna i pomocna lektura, która na pewne sprawy pomoże spojrzeć inaczej. Polecam!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn