Przyglądałam się wyścigom F1 już kilkanaście lat temu, kiedy Robert Kubica szalał na torze. Nie mogłam nazwać się wówczas fanką tego sportu. Ot, zaglądałam przez ramię mężowi, który to aktywnym fanem jest od wielu lat. Połknęłam bakcyla dopiero w momencie, kiedy Romain Grosjean niemal spłonął żywcem w czasie wypadku na torze w Bahrajnie, a ja z bijącym sercem czekałam, aż uda mu się wyjść z bolidu. Romain wykaraskał się wtedy i jeździ już w innym zespole i innych zawodach, a ja zaczęłam śledzić to co dzieje się na torze. Później też zaczęłam czytać... i przepadłam z kretesem.
Dziś słów kilka o reportażu Luke'a Smitha, dziennikarza sportowego, który od kilkunastu lat śledzi i relacjonuje wyścigi, a także wściubia nos do garaży, zagląda do szatni, a padok to jego drugi dom. To właśnie dzięki niemu wiele plotek transferowych czy też technicznych wycieka do świata zewnętrznego, a celne pytania potrafią zbić z pantałyku nawet najbardziej doświadczonych rozmówców.
Osoba, która nie śledzi tego sportu może myśleć, że to po prostu wyścigi szybkich aut. Smith jednak stara się wytłumaczyć, że wyścig to zwieńczenie ciężkiej pracy bardzo wielu osób, z których każda jest odpowiedzialna za co innego. Cały ten proces wymaga poświęcenia, czasu i energii po to, by zespołowi kierowcy byli w rankingu jak najwyżej i dowieźli punkty.
Dużo tu też miejsca o tym jak ciężka i bardzo kosztowna jest droga ku F1. Minęły już bowiem czasy, kiedy młody adept miał talent i sponsora, co niegdyś było wystarczające na tyle, by pokazać się w światku formułowym i przejść wszystkie etapy. Teraz trzeba mieć pieniądze, potocznie mówiąc "plecy" żeby się tam dostać, lub być jak Lawrence Stroll i kupić jeden z podupadających zespołów, wcisnąć na miejsce kierowcy mało utalentowanego syna i cieszyć się blichtrem.
Autor z ogromną wiedzą opowiada nie tylko o sympatycznych i miłych dla oka sytuacjach, ale też zwraca uwagę na trudy i niebezpieczeństwa wynikające z uprawiania tej dyscypliny. I mimo, że nie ma tutaj zdjęć, które byłyby świetną ilustracją tego reportażu, to jednak treść pochłania się jak najlepszą powieść.
Polecam fanom królowej motorsportu, a także wszystkim tym, którzy są po prostu jej ciekawi.
Komentarze
Prześlij komentarz