Przejdź do głównej zawartości

Anna Bartłomiejczyk, Marta Gajewska – Ballada o szeptach i mgle

 Na naszym rodzimym podwórku mam swoje ulubione książki fantasy, do których chętnie wracam. Są to książki napisane z rozmachem, z mnogością postaci, wartką akcją i fabułą, która nie jest żywcem ściągnięta z zagranicznych powieści tego typu. I tak oto, duet Bartłomiejczyk & Gajewska dołącza do tego grona, bowiem ich trylogia "Legenda o popiołach i wrzasku" właśnie rozpycha się na mojej półce.



Zakończenie pewnego cyklu zwykle kojarzy się z pożegnaniami, ostatecznymi walkami, które muszą stoczyć bohaterowie powieści, z pędzącą akcją i jej zwrotami, które hamują na końcu i domykają wszystkie wątki. Tak właśnie dzieje się tutaj. Trochę i żal tej rozpędzonej fantastycznej machiny, która ozdobiona w magię, smoki i legendy musi wyhamować. Ważne jednak, że kończy się zachwycająco i czytelniczki/czytelnicy będą ukontentowani.

Autorki zbudowały skrupulatnie i rzetelnie rozległe uniwersum, które wraz z fabułą rozrastało się wspaniale i puchło od informacji. Te trzy tomy są naładowane rożnymi rodzajami charakterów i ta wyjątkowa mieszanka zmusza do myślenia, do zastanowienia się nad tym jaką podjąłby decyzję, gdyby był na miejscu danej postaci. Czy wolałby podporządkować się złu i jego fanatycznym przekonaniom, czy też stanął z nim do walki twarzą w twarz, na przekór niebezpieczeństwu.

Moi drodzy, polskie autorki też potrafią pisać świetne fantasy, trzeba tylko po nie sięgnąć. Nie musimy czekać biernie na kolejne tomy Sarah J. Maas czy Anne Bishop, skoro wokół tyle świetnych, rodzimych lektur. Ten cykl nosi znamiona powieści fantasy dla młodzieży, ale też zaspokoi gusta wytrawnych dorosłych czytelników poszukujących mięsistej i wciągającej historii. Faktem jest, że bliżej będzie do niej paniom niż panom, ale pewnie znajdą się mężczyźni, którzy zechcą to przeczytać i bardzo jestem ciekawa co o niej sądzą. 

Ta książka to przykład takiego fantasy jakie lubię. Pełna zagadek, które trzeba rozwiązywać wraz z bohaterami, otoczona magią, skomplikowaną, wielowątkową historią i przyprawiona odrobiną smacznego romansu. Polecam uwadze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...