Słabość mam do Zamroza dziwną. Mimo dość pokręconego charakteru, specyficznych nawyków i wiecznego wplątywania się w kłopoty, postać ta za każdym razem wprawia mnie w dobry nastrój. I nie pytajcie, nie wiem dlaczego.
Tym razem, pisarz postanawia spisać wspomnienia morderczyni, skazanej za swoje zbrodnie i po odbyciu stosownej kary. Żeby więc uwiarygodnić swoją pracę, postanawia z nią zamieszkać. I tu zaczyna się cała historia, w dodatku całkiem sprawnie wklejona w krajobraz Ząbkowic Śląskich.
Początkowo fabuła lekko się snuje, może nawet odrobinę nudzi. Wprowadza czytelnika w sprawę, przedstawia kolejnych bohaterów, których jest tu kilkoro i sprawia wrażenie szalenie chaotycznej. Trudno złapać więc tę odpowiednią nić łączącą wątki, ba, w pierwszych rozdziałach w ogóle trzeba czytać uważnie, bo przeoczenie małego elementu może kosztować czytelnika niewiedzę w późniejszym czasie.
Summa summarum była to całkiem zmyślna historia. Fajny pomysł, niebanalne rozwiązania i wrzucenie do fabuły bohaterów o mało kryształowych charakterach, pozwoliło na silniejsze odczuwanie dusznego klimatu i bolesne doświadczanie, że zdegenerowani i na wskroś źli ludzie są wśród nas.
To dość mocna powieść sensacyjna czy też kryminalna, która szokuje nie tylko historią, ale też sposobem w jaki została przekazana. Czyta się ją błyskawicznie i z sercem w gardle, bo trudno przez tę historię przejść z lekkością. Polecam gorąco!
Komentarze
Prześlij komentarz