Czytam powieści o tematyce drugowojennej bardzo często. Dobrze znam historię Warszawy w tamtym czasie, dlatego zwracam szczególną uwagę na pewne historyczne niuanse. Doceniam więc zawsze pietyzm lub wytykam błędy, jeśli takie występują w danej książce. A ta była bardzo dziwna, rzekłabym z szalonym pomysłem, który został zrealizowany (moim zdaniem) tylko połowicznie. A dlaczego? Ano dlatego, że zabrakło mi tu wyjaśnień i związków przyczynowo-skutkowych.
Jest to opowieść o młodej dziewczynie Indze, która jest w ciąży. Pewnego dnia otrzymuje maila od swojej dalekiej ciotki, mieszkającej w Kanadzie. Ta namawia ją na przyjazd i krótkie wakacje, by opowiedzieć jej o rodzinie. Inga poznaje więc trudną i dramatyczną historię swoich przodkiń – trzech sióstr, Żydówek, które przetrwały zawieruchy drugiej wojny światowej, ale zapłaciły za to najwyższą cenę.
Powieść podzielona jest na etapy i narrację kilkuosobową. Nie można więc wyodrębnić tu jednej bohaterki, a to bardzo lubię. Jest więc tu dość mocne zderzenie współczesności z latami trzydziestymi i czterdziestymi ubiegłego stulecia, nie tylko w warstwie technologicznej, ale przede wszystkim światopoglądowej i obyczajowej. Mamy więc tu cały przekrój zachowań, myśli i postępowań ludzkich, które wcale tylko na pierwszy rzut oka są inne. Często bowiem można zaobserwować, że pomimo biegu lat, można mieć te same rozterki i powielać te same decyzje.
Jeśli chodzi o podstawę historyczną, to nie można tu odmówić autorce ciężkiej pracy. Z wyjątkową dokładnością zawarła tu informacje o okupowaniu Warszawy, granicach getta, zarządzeniach wprowadzanych w życie w czasie postępującej wojny. Nie pominęła też warstwy artystycznej, tak ważnej przecież dla ludzi.
Pani Regin wprowadziła jednak do fabuły pewną dziwną rzecz, nieco może paranormalną, ale trudną do wytłumaczenia zdroworozsądkowo, która kłuje mnie dość mocno w oczy. Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, wspomnienia wcześniej przez bohaterki, etc., wprowadziła do fabuły klątwę, której nikt się nie spodziewał. Próbowałam sobie ten fragment wytłumaczyć stresem pourazowym bohaterki – wtedy miałoby to sens, ale im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że chyba taki jednak był pierwotny zamysł, który mocno mnie wybił z rytmu.
Pewne nieścisłości odebrałam też w opowieści o Indze. Brakuje mi tu jej jako bohaterki, jej opisu charakteru, który mógłby wyjaśnić pewne irracjonalne zachowania lub nieuzasadnione pyskówki. Można by zrzucić to na karb buzujących w niej hormonów, ale jej wypowiedzi były często nieadekwatne do sytuacji i wyglądały jakby były wycięte z kontekstu. Zabrakło więc tu kilku istotnych rzeczy.
Są tu też sceny miłosne, dość szczegółowe. Nie jestem osobą pruderyjną, czytam bardzo różne powieści, także te określane naklejką 18+, ale o ile tam wiem co biorę do ręki i czego się spodziewać, o tyle tutaj nie rozumiem. Wiadomym jest, że ludzie w czasie wojny łaknęli bliskości, że było im to szalenie potrzebne do życia, ale znakomita część powieści napisana jest bardzo nostalgicznie, czasem patetycznie i jest zupełnie niewiele miejsca (lub wcale ich nie ma) na rozkosze ciała i romantyczne uniesienia, które później pojawiają się nagle, krótko i w dziwnych konfiguracjach.
Powieść tę trudno jest mi więc jednoznacznie określić. Podobała mi się część poświęcona życiu w okupowanej Warszawie. Wstrząsnęły mną do głębi historie Żydówek, o których wcześniej wspominałam, ale koniec tej powieści jest mocno chaotyczna, pełna dziwnych i trudnych do zrozumienia zwrotów akcji. Ta końcówka książki jest jak fale oceanu. Pofałdowana i nierówna. Być może druga część tej historii przyniesie upragnione odpowiedzi.
Komentarze
Prześlij komentarz