Przejdź do głównej zawartości

Weronika Tomala – Cena zamążpójścia

 Wydawać by się mogło, że stereotypowa polska rodzina odchodzi już do lamusa. Że świat jest pełen perspektyw, my kobiety, rozpychamy się łokciami i wreszcie sięgamy po to, co nasze. Pracujemy, robimy kariery, robimy to co kochamy. Łatwo zapominamy, że kilkadziesiąt lat temu nasze babki i matki nie mogły sobie pozwolić na tego rodzaju niezależność. Nie wszystkie miały szansę spełniać się zawodowo, lądując tuż po ślubie w czterech ścianach domu, wychowując kolejne dzieci i przygotowując codziennie obiady dla spracowanego męża. O tym właśnie jest ta bolesna powieść.



Kilkanaście lat temu, dziewczynkom wpajano różne dziwne wartości. Mówiono, że dziewczynkę należy wychować na posłuszną mężowi, na kobietę z dobrym zawodem (najlepiej fryzjerkę albo krawcową), ale nie szkodzi jeśli wykształcenia nie ma, bo on, ten mąż właśnie zadba o to żeby jej niczego nie brakowało. Od rodzenia dzieci do kucharzenia po nocy. Od dnia ślubu, kiedy wraz z obrączką stanie się kolejną Maciejową czy Zygmuntową, niepotrzebny jej będzie intelekt, bo i po co? Mąż zadba o robotę od rana do nocy.

Wiele można napisać o tej książce. I to, że to naprawdę dobra, dość intrygująca historia, i to, że dialogi są mądre i dobrze ilustrują sceny. Można też dodać, że postaci w tej powieści rozwijają się, ewoluują, są lepszymi towarzyszami czytelniczej podróży, ale to, o czym naprawdę chcę powiedzieć, to to, że autorka nie przebiera w słowach opowiadając o przemocy.

O przemocy fizycznej, psychicznej czy ekonomicznej, mówi się niewiele, a jeśli już to mało do kogo to dociera. Weronika Tomala wykorzystała więc swoją powieść do tego, by dotrzeć do skrzywdzonych kobiet i wskazać im drogę. Ona nie jest łatwa, polega na ciągłej walce, ale na mecie tego potwornie trudnego wyścigu czeka nagroda. Wolność, spokój psychiczny i miłość, pod warunkiem, że takie będzie ich marzenie.

To nie była łatwa lektura. To książka, która zmusza do myślenia, do pomocy innym kobietom. Wszak niejedna z nas pod skorupą cudownego życia ukrywa jakąś tajemnicę, trzeba ją tylko odkryć, a potem zacząć żyć. Tak po prostu!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...