Piękną książkę poznasz nie tylko po okładce (i to tez nie zawsze), ale też po tym, że ona rezonuje dobrą energią. Jestem przekonana, że każdy nałogowy czytelnik o tym wie i zna sprawę z autopsji. O tej książce można mówić wiele i nie da się jej jednoznacznie określić, bo powiedzieć, że ta książka jest DOBRA, to właściwie nie powiedzieć nic.
Macie przed sobą oryginalne, nieprawdopodobnie ciekawe historie, której próżno szukać wśród ksiąg wydanych na przestrzeni ostatniego roku. Ta książka to jedna, wielka, fantastyczna opowieść, pełna dusznych tajemnic, miłości, problemów, ale też pełna życia, które warto przeżyć na sto procent.
Zwykle w tym miejscu opowiadam Wam o fabule, nakreślam ją i nakierowuję na to, czego możecie się spodziewać po książce. Dziś jednak postanowiłam opuścić ten akapit i sprawić żebyście mieli niespodziankę i mogli przeżyć tę książkę po swojemu.
Ach, cóż to była za literacka uczta! Każde słowo, zdanie, akapit, pochłaniałam z olbrzymią przyjemnością. Autorka tak lawirowała słowami, zwrotami i fabułą, że pochłaniałam ją literka po literce. Były momenty, w których nie chciałam, ba, nie mogłam odłożyć tej książki, co skutkowało podkrążonymi oczami i dość niewyspanym obliczem po nocnym maratonie czytelniczym.
Odnosiłam wrażenie, jakbym czytała siostry Bronte lub Jane Austen, choć w przypadku tej autorki, mniej było dramatów romantycznych i intryg. Nie zmienia to jednak faktu, że klasyczne powieści miały na nią olbrzymi wpływ i da się to jednoznacznie stwierdzić.
Ta książka pochłania od pierwszych stron. Uroczo przytłacza, wypłukuje emocje, wciąga w literacki wir i oplata mackami tak mocno, że nawet po lekturze myśli się tylko o tym, jak piękna to była historia. I choć spodziewacie się w tym kotle zachwytów, odrobinę dziegciu, to jednak rozczaruję Was dziś. Nie będzie tu go ani krztyny. Tak wspaniałej, literackiej uczty życzę wszystkim czytelnikom jak najczęściej.
Wspaniała, wielowymiarowa, niemal doskonała! Polecam wielbicielom literatury pięknej i nie tylko!
Komentarze
Prześlij komentarz