Przejdź do głównej zawartości

Maggie Stiefvater – Wezwij sokoła

 Krucza seria podbiła serca fanów w wielu krajach, w tym również w Polsce. Teraz autorka wraca z nową trylogią, ale bohaterowie są już dobrze znani czytelnikom. Można ją jednak czytać bez znajomości poprzedniego cyklu, ale trzeba trochę pogłówkować żeby w historię się wdrożyć. Zanurzcie się więc w świecie Śniących.

zdj. Stefan Keller z Pixabay

W uniwersum Maggie są i Śniący i Wyśnieni, są wyśnione przepowiednie, które często mrożą krew żyłach i żeby zapobiec nieszczęściu oddelegowuje się osoby, które zlikwidują Śniącego. Oprócz tego są tajemniczy bracia – każdy inny  każdy wyjątkowy. Jest też złodziejka i łowczyni. Wszyscy ci ludzie są ze sobą związani, choć początkowo może się wydawać, że wcale nie. Łączą ich nie tylko sny...

Maggie Stiefvater nie bawi się w półśrodki. Potrafi doskonale operować słowem, zaczepia czytelnika niebanalnym i wymagającym językiem i krok po kroku wprowadza go do swojego świata. To nie jest ten rodzaj fantastyki, który płynnie i niezauważalnie przeprowadza czytelnika przez historię. Tutaj trzeba pomyśleć, wgryźć się w zawiłości fabuły i docenić niełatwy, acz dość literacki język.

Postaci są wyjątkowe, przemyślane, niebanalne i dość oryginalne. Nie brak im wad, ale zalety też się pojawiają, co sprawia, że wszystko jest wyważone i wyjątkowo smaczne. To samo dotyczy dialogów. Niektórzy zarzucają autorce pewną sztywność w rozpisanych konwersacjach. Ja uważam, że mogą czasem sprawiać takie wrażenie przez to, że są na wysokim poziomie. Nie ma tu miejsca na infantylne i nijakie pyskówki. Są inteligentne i eleganckie rozmowy, które trzymają poziom przez całą powieść.

To nie jest fantasy dla wszystkich, to książka dla wymagających czytelników, którzy lubią kiedy autor bawi się słowem, zgrabnie nim lawiruje, wodzi czytelnika na pokuszenie i zaskakuje swoimi umiejętnościami. Takich książek życzę sobie i Wam dużo więcej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn