Przejdź do głównej zawartości

Annalie Grainger – Twoja światłość

 Cóż kryje się wewnątrz tej pięknej zielono-żółtej okładki? Ano kawał dobrej literatury dla młodzieży, ale też dla ich rodziców. O niełatwym temacie zaginięć najbliższych, o sektach i tajemnicach, które ma każdy nastolatek. Zapraszam do świata Annalie Grainger.



Jest to opowieść o Lil, która straciła siostrę, jej rodzinie, która usiłuje sobie poradzić ze stratą i traumie temu towarzyszącej. Sytuacja ulega zmianie, kiedy dziewczyna poznaje Alice, dziwnie zachowującą się dziewczynę, która miała do czynienia z tajemniczą sektą. 

Rocznie w Polsce bez śladu znika około dwadzieścia tysięcy osób. Ich losy nie są znane, a to, przez co przechodzi rodzina zaginionego, to najprawdziwsza tragedia i problemy, z którymi bardzo często nie potrafią sobie poradzić bez fachowej pomocy. W tej książce poruszono temat zaginięcia najbliższej osoby w sposób niezwykle klarowny. Przeprawiono czytelnika przez cały proces godzenia się (lub nie) z tym faktem, aż do momentu akceptacji. Potem, autorka serwuje już inny problem. Otóż, wskazuje na to, co może dziać się z osobą, która była lub jest członkiem sekty oraz jak tej osobie pomóc. Całość doprawiła relacjami rodzinnymi i w ogóle międzyludzkimi.

O tej powieści mówi się, że to thriller. Coś w tym jest. Nie ma tu pędzącej i wartkiej akcji, fabuła rozwija się krok po kroku i dość powolnie, ale trzeba przyznać, że jest niewygodna i niepokojąca, a to powoduje, że czyta się szybko i z zainteresowaniem. Trzeba przyznać, że takich książek trzeba nam wszystkich więcej. Takich, które pod płaszczykiem skomplikowanej historii, niosą ze sobą pewien rodzaj życiowej mądrości, która może być drogowskazem w realnym życiu.

Nie żałuję tego, że przeczytałam tę książkę i mam nadzieję, że szybko znajdzie rzeszę zwolenników. Czytajcie na zdrowie!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...