Przejdź do głównej zawartości

Malamander – Thomas Taylor

 Często zaglądam do książek dla dzieci, wertuję, czytam, notuję i wybieram te, które moim zdaniem warto pokazać, opowiedzieć o nich i przemycić je młodym ludziom. Dziś więc krótko o książce niezwykłej, pełnej zagadek, niedopowiedzeń i metafor. 



Malamander to opowieść wprost z niewielkiego nadmorskiego miasteczka, w którym dzieją się rzeczy nie z tej ziemi. W piwnicach hotelu Grand Nautilus, w niewielkim Biurze Rzeczy Zaginionych pracuje dwunastoletni, rezolutny Herbie. Pewnego dnia, do jego biura przybywa wraz z podmuchami zimnego powietrza tajemnicza Violet, która też się kiedyś zagubiła i wierzy, że Herbert pomoże odnaleźć jej rodziców. Sprawa jednak wcale nie jest prosta, ponieważ dziewczynki o fioletowym imieniu poszukuje przerażający mężczyzna z hakiem zamiast dłoni, a wszystko otoczone jest mgłą tajemnicy i legendą o niezwykłym malamandrze.

Z ogromną przyjemnością zanurzyłam się w historii dwojga dzieciaków usiłujących rozwiązać niemal kryminalną zagadkę. Ich zabawa w detektywów napisana jest tak smacznie i z tak olbrzymią lekkością, że nie sposób oderwać się od lektury. Ba! Fabułę śledzi się niemal z wypiekami na twarzy.

Ta urocza opowieść zabierze czytelnika w świat, który jest nieoczywisty, fantastyczny i bardzo magiczny. Przepełniony wielobarwnymi postaciami, kolorowymi ptakami, które zawsze gotowe są pomóc lub wskazać odpowiedź. Każdy bohater tej książki pełni tu określoną funkcję, często dydaktyczną, ale podano to w tak nienachalny sposób, że dopiero głębsza analiza doprowadza czytelnika do tego faktu.

Cała historia jest tajemnicza. Czytelnik wraz z głównymi bohaterami stara się rozwikłać zagadkę, składa kolejne elementy układanki i podąża za śladami sprytnie pozostawionymi przez autora. Ta książka oferuje cały wachlarz emocji. Od zaciekawienia, poprzez niepokój, chwilową euforię wywołaną zabawnymi scenami aż po radość.

Ta niezwykła powieść jest przepięknie wydana. Z zielonej szafirowej okładki spoziera ogromne ślepię tajemniczego malamandra, a wnętrze udekorowano niesamowitymi ilustracjami, które niepokoją nieco swoją kreską, ale są niezwykle interesujące i niebanalne. Wspaniale oddają klimat książki.

Polecam ją wszystkim od lat dziesięciu do stu dziesięciu. Jestem przekonana, że ubawicie się setnie jako i ja.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn