Przejdź do głównej zawartości

Corinne Michaels – Wróć do mnie

 Corinne Michaels znana jest z rozkosznych romansów, które czyta się na raz, do kawki, ciacha, albo do poduszki. I tym razem mamy do czynienia z taką książką, z tym, że rozpoczynamy pierwszym tomem nowej serii The Arrowood Brothers. 



Rzecz dzieje się na dużej, choć podupadłej farmie. Czterech braci wraca tam po śmierci ojca. Każdy z nich musi spędzić na farmie po pół roku, po to, by podjąć decyzję czy zostaje na ojcowiźnie, czy też sprzedaje swoją część. Ta książka traktuje o najmłodszym z braci Connorze, który jako pierwszy odbywa swój półroczny staż na farmie. Los ponownie styka go z dziewczyną, którą poznał kilka la wcześniej, ale nie mógł o niej zapomnieć. Problem jednak polega na tym, że Ellie jest mężatką i matką rezolutnej dziewczynki.

Przed Wami uroczy romans, który oczywiście skończy się słodkim happy endem. Ale za nim to nastanie, bohaterowie będą musieli przejść przez szereg prób, które pozwolą im się lepiej poznać i zbudować wzajemne zaufanie.

Autorka postawiła tu na pokazanie problemu przemocy, niestety potraktowała go dość płytko i powierzchownie, nie zagłębiła się w problemy Ellie i jej córki, a jedynie zaznaczyła, że pewne złe rzeczy jej się przytrafiły.

Wszystko bowiem kręci się wokół Connora i Ellie. To ich relacja wiedzie tu prym. Pełno więc tu szalenie słodkich i romantycznych scen, mnóstwo opowieści o miłości, bardzo dużo rozmów o wspólnym zaufaniu, odbudowywaniu relacji i budowaniu przyszłości. Czasem dialogi wydają się przejaskrawione i dziwaczne, a czasem zbyt idealne, ale właściwie nie przeszkadzają w odbiorze.

Jeśli więc potrzebujesz książki na odprężenie i chcesz odsunąć myśli od codzienności, to ta książka sprawi ci radość. Lekka, łatwa i przyjemna.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn