Przejdź do głównej zawartości

Karina Bonowicz – Droga wiedzie przez sen

 Już myślałam, że to będzie trylogia, już miejsce na półce robiłam, a tu... psikus. Otóż, będzie tom kolejny z serii Gdzie diabeł mówi dobranoc i to nie jest zła wiadomość. No, chyba, że ktoś jest z natury niecierpliwy i trudno mu czekać na kolejne tomy. Wróćcie dziś ze mną do Czarcisławia i zanurzcie się w słowiańskie i magiczne wierzenia.



Miłośnikom autorki, tej serii przedstawiać nie trzeba, natomiast wszystkich tych, którzy nie wiedzą o co chodzi, odsyłam do poprzednich dwóch tomów. Tam dowiecie się, dlaczego Alicja wylądowała u szalonej ciotki w wiosce pośrodku niczego, czym jest przysięga na dwa księżyce i dlaczego strzygonie nie lubią się z wilkodlakami. Alicja jest w kropce. Rytuał się nie powiódł, Nikodem nie jest Nikodemem, ciotka brata się z wrogiem, a na domiar złego do wsi wróciła zaraza. Przygód ciąg dalszy, ale powoli robi się niebezpiecznie.

Jak ja lubię tę wiochę w Bieszczadach, którą Karina Bonowicz z takim pietyzmem zmajstrowała. Zagęszczenie stworów na metr kwadratowy przechodzi ludzkie pojęcie, wszyscy się tam znają. Nikogo nie dziwi fakt, że Magiczny Las pochłania ludzi, wszyscy akceptują pewne rytuały, które nie do końca są bezpieczne, a i nikt nie zwraca uwagi na to, że ludzie noszą przy sobie zioło (choć to nie takie zioło, o którym właśnie pomyśleliście).

Alicja, mimo młodego wieku, musiała szybko dorosnąć. Można obserwować jej przemianę na przestrzeni tych trzech powieści. Z zalęknionej i nieco wycofanej dziewczyny staje się prawdziwą pogromczynią zła. Poza tym sama nie wie czy uczucia, które żywi do jednego z chłopców są prawdziwe czy to tylko zasługa uroku.

I w tym tomie znajdziecie wierzenia słowiańskie, magiczne amulety i zaklęcia (jedno z moich ulubionych to zaklęcie Lela Polela), zanurzycie się w historii stworów, o których słucha się i teraz, ale też (co z pewnością ukontentuje romantyczne dusze), poznacie stan określany jako młodzieńcze zakochanie.

To wspaniała pozycja dla młodzieży, ale i starszych czytelników. Wystarczy tylko lubić skomplikowane powieści fantasy z cudownymi dialogami i opisami, które zdobią książkę, a nie męczą oczu. Zajrzyjcie!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn