Przejdź do głównej zawartości

Adam Studziński – Spytko Show

 Drodzy rodzice, do Was kieruję dzisiejszą recenzję. Jesteście odpowiedzialni za wychowanie swoich pociech, podsuwanie im mądrych treści i edukowanie w wielu sprawach. Jedną z nich jest konsumpcjonizm i jego wpływ na środowisko naturalne. I, mimo, że nie chciałam brzmieć jak belferka, to jednak tak wyszło. Całe szczęście, że pojawił się Adam Studziński ze swoją kolorową książeczką Spytko Show  gadając z rzeczami. On wyjaśni sprawę jaśniej.



Ta niewielka objętościowo książeczka, ozdobiona mnóstwem kolorowych ilustracji, traktuje o rzeczach poważnych. Redaktor prowadzący znany i lubiany program telewizyjny rozmawia z rzeczami, które zostały zapomniane lub wymienione na nowszy model, a przecież jeszcze działały i mogły spełniać swoją funkcję.

To książka skierowana do młodszych czytelników, ale starsi też powinni się nad nią pochylić. Zewsząd zalewają nas kolorowe i migające reklamy, obiecujące jeszcze lepsze sprzęty elektroniczne, zabawki, gadżety, etc. A do nas należy decyzja, czy damy się namówić na kolejny toster, migający i wygrywający spieniacz do mleka czy nowy smartfon, choć przecież ten ostatni ma dopiero rok i całkiem dobrze funkcjonuje. To my – dorośli dajemy przykład dzieciom i powinniśmy zastanowić się nad naszymi wyborami.

Okazuje się, że mądre treści można przekazać w sposób zabawny i kolorowy. Pod płaszczykiem banalnego, telewizyjnego show, autor ukrył poważny problem, który dotyka ludzi w XXI wieku. Rozbuchany do granic możliwości konsumpcjonizm, wszędobylskie reklamy, udoskonalany i dopracowywany rynek towarów sprowadzanych z Dalekiego Wschodu, powodują, że jako konsumenci jesteśmy narażeni na ciągły atak reklam i łatwo dajemy się zmanipulować, by kupić kolejną rzecz, która jak się później okazuje, wcale nie jest tak niezbędna jak się nam wydawało.

Warto czasem pomyśleć o tym, czy nasze zakupowe wybory wpływają na wychowanie dzieci i ich  postrzeganie świata. Spytko show Wam w tym pomoże i otworzy oczy na pewne sprawy. Pomoże w dokonywaniu słusznych wyborów i wspieraniu małych, lokalnych przedsiębiorców.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...