Przejdź do głównej zawartości

Layla Wheldon – Dance Sing Love – Choreografia uczuć

 Kiedy sięgam po romans, mam zamiar kompletnie wylogować się ze świata zewnętrznego i wyłączyć się na kilka godzin. Taki książkowy, lekkostrawny reset zazwyczaj lepiej stawia mnie na nogi niż mocna kawa. Dlatego też z niecierpliwością czekałam na ostatni tom opowieści o Livii i Jamesie. Wiedziałam, że mimo wielu trudności, z którymi dotychczas mierzyli się bohaterowie, ta książka uspokoi moje nerwy. i tak tez się stało.



To już ostatni tom z serii roztańczonego romansu, który był bardzo popularny na platformie Wattpad. Wydawać by się mogło, że bohaterowie przeszli już wszelkie możliwe trudności, los rzucał im pod nogi kłody i stawali przed nie lada wyzwaniami, więc zakończenie serii będzie lekkie, łatwe i przyjemne. Autorka jednak postanowiła inaczej i znów zaserwowała czytelnikom uczuciowy rollercoaster.

Osoby, które śledziły losy Livii i Jamesa, wiedzą, że to romans, który czyta się jednym tchem. Niełatwa i pełna emocjonalnych pułapek relacja została stworzona tak, by denerwować, wzruszać i przyprawiać czytelniczki o szybsze bicie serca. Zawiera więc właściwie wszystkie elementy bardzo udanego romansu.

To, że miłość jest tu najważniejsza jest sprawą nadrzędną. Do tego dochodzi też poczucie własnej wartości, podążanie za marzeniami, realizacja zamierzonych celów i relacja, która przechodzi wiele prób. Wszystko to przeplatane olbrzymią ilością muzyki i tańca, a także ciężkiej pracy.

Czasem miałam wrażenie, że książka przypomina mi znane filmy pełnometrażowe o tematyce tanecznej, które cieszyły się olbrzymią popularnością jakieś piętnaście lat temu. To był bardzo przyjemny zabieg i trzeba autorce przyznać, że fajnie  zrealizowany. Rzadko bowiem trafia się książka, która z ogromnym zaangażowaniem i pietyzmem opowiada o pasjach związanych z tańcem i muzyczną karierą.

To udana seria miłosno-artystyczna. Podoba mi się pomysł, czasem cukierkowa, a czasem ognista relacja między bohaterami i podsumowanie ich niecodziennego związku w ostatnim tomie. Zanurzcie się w tej historii. Niech miłość płynie nie tylko w arteriach, ale wydobywa się też z tańca i słów piosenek.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...