Przejdź do głównej zawartości

Vi Keeland & Penelope Ward – Sprośne listy

 Dość frywolny tytuł sugerował, że oto autorki pięknych i poruszających romansów, zanurzyły się w odrobinie perwersji, dodały pikanterii swojej opowieści i zaskoczyły. W sumie, niespodzianki nie było, bo książka okazała się być szalenie romantyczna, ale to wcale źle o niej nie świadczy. Przeczytałam ją w jeden wieczór i cieszę się, że mogłam poznać tę historię.



Powieść opowiada o dwojgu dawnych korespondencyjnych znajomych, którzy po wielu latach niepisania do siebie listów, odnawia znajomość. Griffin wchodzi w relację z czystym sumieniem i otwartym sercem, natomiast Luka ma za sobą pasmo nieszczęść i walczy o każdy dzień, o swoje zdrowie psychiczne i niezależność.

Sądziłam, że będzie to historia przepełniona żądzą i namiętnością. Że będzie ociekać seksem i lubieżnymi scenami, a szczerze mówiąc, otrzymałam nieprawdopodobnie piękną historię, którą pochłania się wypiekami na twarzy.

W tego typu literaturze rzadko porusza się trudne tematy. Często czytelnik ma po prostu do czynienia z gorącym uczuciem i relacją między dwojgiem ludzi. W tej powieści romans to jedynie miła dla oka otoczka, która tylko upiększa całą historię. Jej osią jest walka z samym sobą, powolny proces zdrowienia i próba poruszania się po podstawowych poziomach życia codziennego. 

Trauma wywołana silnym stresem pourazowym może powodować wiele problemów. Często wiąże się z atakami paniki, odsunięciem się od współżycia społecznego i potwornym lękiem o wszystko. W tej książce autorki poświęciły dużo uwagi właśnie tym problemom. Ujęły to w tak delikatny i przystępny sposób, że czyta się z ogromnym zainteresowaniem i uwagą. Nie potraktowały tematu pochopnie, a bardzo uważnie i drobiazgowo.

A jeśli chodzi o tytułowe listy, to jest ich dość dużo, często są zabawne, wzruszające, a kiedy indziej pełne seksualnych aluzji. Są jednak bardzo ważne i biorą udział w powolnym procesie zdrowienia bohaterki. 

Przeczytajcie tę ważną i uroczą powieść. Gwarantuję, że trudno będzie się Wam od niej oderwać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn