Nazwisko King w świecie literackim otwiera wszystkie drzwi i często prowadzi do długich i niekończących się dysput, jeśli trafi się na zagorzałego fana gatunku. Nawet wtedy, kiedy nie lubi się horrorów, to właściwie każdy książkolub prędzej czy później spotka się z twórczością autora. A, że wyobraźnia Kinga przekracza wszelkie granice, toteż jego utwory są różne i wielowymiarowe, choć często łączy je zamiłowanie do wzbudzanie potężnego niepokoju u czytelnika.
Później to najnowsza książka autora. Stanowi jedną, długą opowieść Jemie'go, który jest dzieckiem wyjątkowym. Otóż, chłopak widzi duchy osób, które niedawno umarły. Potrafi z nimi rozmawiać i pomagać w uporaniu się ze śmiercią. Nieszkodliwa, wydawać by się mogło przypadłość zmienia się diametralnie w śmiertelnie niebezpieczną, kiedy zostaje zmuszony do rozmowy z duchem człowieka przesiąkniętego złem na wskroś.
Ty razem Stephen King nie straszy. Niespiesznie przeprowadza czytelnika przez historię, snuje opowieść sennie i jak na niego bardzo delikatnie. Zabieg ten powoduje, że właściwie czyta się tę książkę jak baśń. Są historie życia i śmierci, informacje o życiowych problemach i sposobach radzenia sobie z nimi oraz szereg delikatnych paranormalnych sytuacji.
Jeśli szukacie mrożącego krew w żyłach horroru, to tego tutaj nie znajdziecie. Tej książce bliżej do sensacji, książki sc-fi czy kryminału niźli do powieści grozy. Całość jest tak spokojna, że ostatnie strony mogą spowodować w czytelniku odrobinę niepokoju lub lekkiego strachu. No, chyba, że ktoś nie czyta powieści grozy, wtedy być może końcówka go zszokuje.
Autor przyzwyczaił swoich czytelników do potworności, przerażenia podczas czytania i trudnego do okiełznania niepokoju. Tym razem jednak, postawił na wersję light i wyszło mu to całkiem zgrabnie. Takiego wyciszonego Kinga też lubię i wracać będę z przyjemnością.
Komentarze
Prześlij komentarz