Przejdź do głównej zawartości

Paulina Hendel – Wisielcza Góra

Wisielcza Góra brzmi dość niepokojąco. Nie tyle sama nazwa, ale miejsce o którym mowa, z przerażającą przeszłością, pełne jest tajemnych mocy i tajemnic, które nie chcą ujrzeć światła dziennego. Cóż więc trzeba zrobić, by je zbudzić? Ano zaprosić do miasteczka trójkę rodzeństwa, które już samą swoją obecnością obudzi demony niewidziane tam od wielu lat.




The middle of nowhere, tak można powiedzieć o niewielkiej miejscowości Grobowice, do której przybywa rodzeństwo Sokołów. Miasteczko jest specyficzne. Nigdzie nie ma zasięgu, drogerii, czy choćby popularnego marketu. Są za to nieufni mieszkańcy, dziwaczne tradycje i jak się okazuje z biegiem czasu, zupełnie niespodziewane stwory, które czają się w każdym kącie i tylko czekają, by wystawić swoje okropne pyski i zaatakować z całą mocą.

Niezwykła przyjemność towarzyszyła mi podczas tej lektury. Wyobraźcie sobie jeden gigantyczny tygiel, do którego władowano wszelkie słowiańskie kreatury rodem z bestiariusza słowiańskiego, do tego dodano pogańskie wierzenia, kilka opowieści i legend o bogach, wszystko to doprawiono pyskatymi i krnąbrnymi bohaterami, którzy z przygodami są za pan brat, a potem zamieszano i podano do stołu. Pyszna, sowita uczta przed Wami, więc zapnijcie pasy i dajcie się porwać.

Trzeba przyznać, że paulina Hendel zna się na rzeczy. Nie tylko genialnie rozpisała fabułę i doskonale zbudowała swoich bohaterów, ale też utkała niesztampową historię, którą czyta się jednym tchem. Mamy tu ukazane nie tylko problemy związane z okresem dorastania,  ale też poważne kłopoty, których źródłem są dorośli. Autorka porusza kilka istotnych kwestii dotyczących rodzicielstwa, poczucia odpowiedzialności i miłości, ale robi to w tak zawoalowany sposób, że ni brzmi pouczająco ani moralizatorsko. Wskazuje jedynie drogę i kieruje myśli w odpowiednie miejsce.

Ubawiłam się setnie, czytając doskonałe dialogi, wdając się w pyskówki rodzinne i dając się wciągnąć w przepychanki słowne. Do tego popłynęłam wraz z wartką i nieprzewidywalną akcją i przeżyłam przygody, które towarzyszyły młodym bohaterom.

A to, co najbardziej zwróciło moją uwagę, to potwory. Na wskroś słowiańskie i przerażające, nie mające nic wspólnego z rozkosznymi maskotkami. Bo wiedzieć musicie, że będzie tu i wredny kłobuk, który tylko z pozoru wygląda na sympatycznego koguta, będzie i baba cmentarna, ale też żądlica i fajerman. I to tylko niektóre kreatury, które wylezą ze swoich pieczar. Uwierzcie mi na słowo, bedzie ich więcej. Dużo, dużo więcej.

Przenieście się do tego wspaniałego świata nieskażonego nowoczesnością. Odetchnijcie rześkim powietrzem Grobowic i dajcie się ponieśc nawoływaniom Dziewanny, która nad miasteczkiem trzyma pieczę. Doskonała lektura młodzieżowa od lat dziesięciu do stu dziesięciu!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...