Z Kresem jest tak, że można długo wzbraniać się przed jego twórczością, wynajdywać kolejne argumenty mówiące o tym, że to nie jest najlepszy moment, nie mam czasu na długie wielotomowe sagi, etc. Ale zawsze, jak już powieść stoi na półce, jakaś potężna siła przyzywa czytelnika do siebie i jak tylko człek zanurzy się w opowieści, przepada na długie godziny. Warunek jest jeden – trzeba kochać fantasy oraz lubić opisy!
Ten tom jest bardzo kobiecy, opisujący nie tylko walkę o władzę, ale też walkę z systemem, problemy z pozyskaniem sobie osób przychylnych, popleczników gwarantujących sukces lub przyklaskujących tym zamierzeniom. To opowieść o tym, że warto dążyć do celu i realizować swoje marzenia, nawet jeśli wydaje się, że są zupełnie nieosiągalne.
Autor pofolgował sobie z opisami, sypnął nimi hojnie i właściwie oparł na nich całą historię, a że ja lubuję się w tego typu zabiegach, to czytałam z uwagą i rumianym licem. Poza tym, jak to w poprzednich częściach bywało, mamy tu i mnogość intryg i kilka dość ważnych plot twistów, rujnujących wyobrażenie o dalszym ciągu fabuły. I choć można się tego było po autorze spodziewać, to jednak zawsze jest to element zaskoczenia. Ot, Kres lubi zręcznie lawirować i mieszać w fabule jak w wielkim tyglu.
Wiedzieć Wam trzeba, że bohaterowie nie są wypacykowanymi i wspaniałymi żołnierzami, wymuskanymi władcami, którzy zawsze wiedzą jak się zachować. Stworzeni są przez autora z ogromnym pietyzmem i wyrafinowaniem, zupełnie nie przypominają pełnych ideałów bohaterów służących krajowi w imię zasad. To popełniający błędy ludzie, którzy po prostu muszą wykonywać swoją pracę. Dzięki temu zabiegowi autor uniknął sztuczności i niepotrzebnych porównań do reszty bohaterów, znanych z innych książek fantastycznych.
Księga Całości wciąga jak bagno, wtłacza w żyły adrenalinę i literackie smakowitości, bez których tej sagi by nie było! Zacznijcie czytać od Północnej Granicy i przepadnijcie w tym niezwykłym, bezwzględnym i brutalnym świecie.
Komentarze
Prześlij komentarz