Przejdź do głównej zawartości

Harlan Coben Zostań przy mnie

 Cechą charakterystyczną Cobena jest to, że pisze bardzo nierówno. Czasem odnoszę wrażenie, że kreśli jakąś sinusoidę i raz książka jest mocna, dobrze skonstruowana, a innym razem nudna, przekombinowana i z wieloma elementami do poprawki. Ta dzisiejsza powieść plasuje się gdzieś pomiędzy. Nie jest to literatura najwyższych lotów, ale też nie jest słaba. Ot, całkiem przyjemne czytadło do zabicia nudy.



Troje bohaterów, którzy połączeni są jedną, upiorną nocą sprzed siedemnastu lat, w której tajemniczych okolicznościach zaginął Steward Green. Co dokładnie stało się tego strasznego dnia. Co łączy detektywa Broome'a, paparazzi Ray'a Levine'a i Megan Pierce, idealną żonę i mamę?

Jak to zwykle bywa w thrillerach Harlana Cobena, ten porusza się po fabule szybko i dynamicznie, nie pozostawia niewyjaśnionych wątków i nie kluczy zbyt długo. Niestety, jest to jedna z książek, w których główna bohaterka, podejmuje jedną głupią decyzję za drugą i to pozwala wysunąć historię poza pierwszy rozdział. Niestety, postać ta, wyjątkowo głupia w moim mniemaniu, nużyła tak bardzo, że trudno było mi się skupić na szczegółach, a w konsekwencji zagłębić się w meandrach śledztwa.

Według mnie, książka jest dość przewidywalna. Bardzo szybko zorientowałam się kto jest zabójcą, a dziury fabularne, które pojawiają się raz po raz niczym wyrwa w jezdni, doprowadzać mogą do szewskiej pasji. To dość chaotyczna i nierówna powieść, z dziwnymi, czasem banalnymi dialogami oraz bohaterami, z którymi w żaden sposób nie da się utożsamić.

Miłośnicy twórczości Cobena zachwyceni nie będą, ale trzeba przyznać, że autor ma w dorobku dużo gorsze powieści i ta do nich nie nalezy.


Komentarze

  1. Ta książka jeszcze przede mną. Z ciekawych kryminałów polecam "Sumienie". Mocna i bardzo wciągająca, nieprzewidywalna.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...