Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Grabowska – Włoska legenda

 Doceniam każdą książkę Katarzyny Grabowskiej, bowiem sprawdza się jako autorka powieści obyczajowych, romansów mafijnych, erotyków, a nawet powieści fantasy (cykl o "Magii ukrytej w kamieniu" do tej pory jest moją ulubioną polską serią). Zawsze doskonale przygotowuje się do pisania i próżno w tych historiach doszukiwać się potknięć, a wachlarz jej umiejętności pisarskich jest szeroki i przed nami z pewnością jeszcze wiele ciekawych opowieści. Choć, trzeba przyznać, że po "Włoskiej legendzie" trudno będzie tę poprzeczkę przeskoczyć.



Włochy to mekka pielgrzymek turystyczno-kulinarnych, kraj niebywale krewkich i charakternych ludzi, ale też miejsce, w którym łatwo się zakochać. To właśnie tu Katarzyna Grabowska częściowo osadziła fabułę i tu nadała jej wyjątkowości. Powieść zaczyna się w jednym z łódzkich liceów, do którego uczęszcza nieśmiała i skryta Emilka, dziewczyna z pewnym bagażem doświadczeń, którymi nie chce dzielić się z innymi. Postrzegana jest przez to jako outsiderka i dziwadło, zawsze odstająca od grupy. Jako jedna z czworga najlepszych uczniów języka włoskiego, wyjeżdża do Sorrento na dwutygodniowe wakacje, które zaważą na jej dalszym życiu.

Nie ma co ukrywać, że to książka romantyczna. Jednak jest to tak niejednoznaczna historia, tak złożona i wielobarwna, że nie można jej zakwalifikować aż tak jednoznacznie. Ponieważ okazuje się, że pod płaszczykiem wzruszającej opowieści o miłości, autorka ukryła głębszy przekaz i to on wysuwa się tu na pierwszy plan. Mowa tu o braku akceptacji społecznej, inności, która wielokrotnie mierzi większość i prób zrzucania winy na tę osobę, wyśmiewania jej na forum. Autorka zwraca też uwagę na to, do czego może doprowadzić tego typu zachowanie. 

Katarzyna Grabowska przygotowała się wyjątkowo skrupulatnie. Świetnie manewrowała językiem nastoletniej młodzieży, nie robiła tego na siłę, tylko wczuła się w ten nastoletni, nieco głupawy nurt i płynęła nim równo aż do końca. Nie było w tym ani odrobiny sztuczności.

Najbardziej jednak ujęła mnie znajomość włoskiej architektury, legend i podań krążących w różnych miastach Italii. Autorka opisała je szalenie plastycznie i oryginalnie. Dzięki temu, ten wspaniały gorący klimat, przepełniony gwarem ludzkich rozmów, pysznego jedzenia i chłodnego białego wina, docierał  do wszystkich zmysłów imamił obietnicą przeżycia wspaniałej przygody.

Jeśli zaś chodzi o historię miłosną, to jest wyjątkowo urocza. Choć skomplikowana i momentami nieprawdopodobna, to jednak zaciekawia, powoduje szybsze bicie serca i moc wzruszeń, które towarzyszą lekturze aż do końca.

To jedna z piękniejszych opowieści romantycznych tego roku. Wartka, oryginalna, pachnąca miłością i rozmarynem. Polecam! 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn