U schyłku wakacji, miło jest poczytać książkę, która odstresowuje i nie trzeba zastanawiać się nad treścią. Ot, czyta się coś dla przyjemności i raz dwa pochłania ją w całości. I lekkie romanse spełniają tę funkcję idealnie.
Weronika Tomala opowiada historię dość pogmatwanego uczucia pomiędzy żołnierzem Adamem, a Oliwią, wrażliwą właścicielką farmy alpak. Początkowa nienawiść i niechęć, szybko przeradza się w dość silne uczucie, które nie może rozkwitnąć tak, jak chcieliby główni zainteresowani.
Najbardziej przykro było mi kiedy czytałam zakończenie. Wygląda to tak, jakby autorka się spieszyła i bardzo chciała zakończyć tę historię. Wyjaśnia sprawy połowicznie. Nie wskazuje problemów, jedynie podsumowuje i zakańcza historię właściwie w kilku zdaniach.
Jest to powieść na jeden wieczór, którą czyta się w towarzystwie herbaty i tabliczki czekolady. Summa summarum kończy się wyjątkowo cukierkowym happy endem, który zwykle szybko podnosi poziom endorfin i daje miłe odczucie radości.
Komentarze
Prześlij komentarz