Przesycona humorem, zachwycająco celna i traktująca wyidealizowany i wymuskany świat z przymrużeniem oka. Taka właśnie jest powieść Weisberger. Jest jak haust świeżego powietrza w duszny dzień.
Często człowiek ma do czynienia z osobą, która chce być postrzegana jako wzór cnót. Buduje ona swój wizerunek z pietyzmem, nie pozwalając sobie na zbędne wybryki i marzy o eleganckim domu z równo przystrzyżonym trawnikiem, mężu, który zawsze jest na czas i wspiera, dzieciach, które się nie brudzą i są niemal małym Einsteinami i samochodem eko z najnowszej kolekcji. Mało kto wie, że u takiej osoby buzuje frustracja, która przeradza się we wrzącą pod skóra złość, czekającą jedynie na punkt zapalny. Takie właśnie są bohaterki "Nie ma tego złego", różnią się od siebie charakterologicznie, ale mieszkają w malej podmiejskiej "idealnej' społeczności. Choć szybko okazuje się, że uzbrojone w chęć zemsty, gniew i niewyparzone języki, nie przypominają eleganckich pań z klasą i są w stanie wstrząsnąć kim trzeba by dotrzeć do celu.
Czasem odnosiłam wrażenie, że fabuła przepełniona jest frustracją, żalem, swego rodzaju niesprawiedliwością jaka dotknęła bohaterki. Uczucie niezadowolenia i użalania się nad sobą właściwie towarzyszyło im cały czas. Całe szczęście, autorka wybrnęła z tego dusznego klimatu niewybrednymi dialogami, ripostami i całkiem fajnym humorem, nadając powieści charakteru i lekkości.
To książka o przyjaźni, kobiecej solidarności, nieprawdopodobnych pomysłach i wsparciu, które potrzebne jest każdemu człowiekowi, tylko nie wszyscy umieją o to prosić. Ot, mamy tu do czynienia z zabawną lekturą na wakacje czy leniwy weekend, która zaskoczy fajnymi dialogami i zabawnymi scenami..
Komentarze
Prześlij komentarz