Przejdź do głównej zawartości

Pragnienia serc – Victoria Black

 Czy potrzebujesz przyjemnej i odprężającej lektury? Jeśli Twoja odpowiedź jest twierdząca, to czytaj dalej, bo właśnie o takiej dziś opowiem. I od razu zaznaczam, że nie jest to epatujące seksem czytadło (choć nie ma co ukrywać, że kilka scen miłosnych w niej się znajduje), a ładna historia o miłości, która tylko czeka na to, by wybuchnąć z pełną mocą.



Jest to opowieść o bibliotekarce i zarazem poczytnej autorce książki, która to przez przypadek poznaje przystojnego mężczyznę. Szybko okazuje się, że Jace bardzo chciałby poznać bliżej Evie, ale ta zgadza się jedynie na przyjaźń. I tak trwają tak w tym przyjacielskim stuporze do czasu, kiedy przyjdzie im udawać przed rodziną mężczyzny, że są zaręczeni. Szybko okaże się wtedy, że kochają się jak szaleni, ale to może nie wystarczyć im do szczęścia, bo każde z nich coś ukrywa.

Fajnie sobie to wymyśliła Victoria Black. Wprawdzie o udawaniu pary przed rodziną było już wielokrotnie, o bogactwie i próbie przejęcia firmy również, ale zawsze to jakaś inna perspektywa i jeśli treść jest dobrze rozpisana, tak jak to ma miejsce w przypadku tej książki, to nie mierzi i czytanie sprawia dużą frajdę.

To powieść do połknięcia na raz, bowiem szczerze mówiąc trudno się od niej oderwać. Autorka napisała ją ładnym prostym językiem i do końca utrzymała ten poziom. Była konsekwentna, nie ukwiecała jej na siłę, ani nie starała się udziwniać swoich postaci. Zbudowała bohaterów charakternych i bardzo wyraźnych.  Sceny były przemyślane, niezbyt skomplikowane i może nieco przewidywalne, ale za to fabuła toczyła się równo i logicznie.

To naprawdę fajny romans, z kilkoma ważnymi plot twistami, które nadają całości pieprzu. Polecam do popołudniowej kawki lub wieczornego relaksu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn