Można by rzec, że podczas pisania tej powieści autorka popełniła mały falstart. Zaczęła dobrze, historia nieźle rokowała, ale po drodze trochę zwolniła i się rozwlekła. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie czytałam jej z przyjemnością, co to to nie. Jednak brakowało mi czegoś, dzięki czemu akcja byłaby wartka i bardziej skomplikowana.
O sektach wykorzystujących ludzką słabość mówiono już wielokrotnie. Pisano reportaże, nagrywano filmy i wywiady z ofiarami. Jednak to temat rzeka i jest właściwie niewyczerpalny. Tu autorka podjęła się tego tematu, zabrała czytelnika w podróż po Kenii i odsłoniła sieć intryg i powiązań, których początkowo nikt się nie spodziewał.
Fabuła wykluwa się tu dość ospale, rozkręca się powoli, jednak bohaterowie, starannie i doskonale rozpisani wysuwają się na pierwszy plan, ukazując się czytelnikowi w pełnym rynsztunku i z bagażem problemów, które noszą na barkach. I to właściwie one oraz opisy miejsc akcji nadają tej powieści kolorytu.
Niestety bardzo długi, drobiazgowy wstęp opisujący zasady działania sekty nieco spowalnia fabułę, a potem nagle akcja przyspiesza, następuje zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i część niewyjaśnionych faktów zostaje porzucona i zapomniana, co może powodować frustrację.
I trudno jest też jednoznacznie zakwalifikować tę książkę. Wydawać by się mogło, że jest to powieść obyczajowa, potem w połowie przeistacza się w swego rodzaju thriller, by ostatecznie stać się historią miłosną zrodzoną właściwie z niczego.
Jest to powieść dla ciekawskich oraz tych, którzy lubią poplątane i nieoczywiste historie.
Komentarze
Prześlij komentarz