Przejdź do głównej zawartości

Sandra Cicha – Za zakrętem

 Solidna kontynuacja! – Tak pomyślałam, kiedy skończyłam czytać najnowszą książkę Sandry Cichej. Po pierwszej części, która była po trosze obyczajówką, odrobinę thrillerem i ciut romansem, spodziewałam się tego samego. I cóż, to właśnie otrzymałam. Autorka utrzymała poziom i przedstawiła opowieść złożoną i nienudną.



W życiu Joanny nastąpiły ogromne zmiany. Po rozwodzie z mężem, ustaliła prawa do opieki nad dziećmi, szczęśliwie zakochała się w Pawle i nadal pracuje jako kuratorka sądowa. Kobieta poważnie podchodzi do swojej pracy, interesuje się swoimi podopiecznymi i dba o to, by w ich życiu było lepiej. Wydawać by się mogło, że niebezpieczeństwa, które na nią czyhały uspokoiły się wraz z rozpoczęciem rozprawy Mileny Kuchcińskiej, ale okazuje się, że kuratorce znów zaczynają przytrafiać się dziwne rzeczy, a bohaterka wcale nie może czuć się bezpiecznie.

Bardzo przyjemnie czytało się tę powieść. Życiowość z jaką autorka podchodzi do tematu sprawia, że odbiór lektury jest przystępny i czytelnik gładko wchodzi w fabułę. Do tego dochodzą doskonale ilustracje dialogowe, fajne, solidne zbudowane postaci i intryga, która jest dość zaskakująca.

Jedyne pytanie, które tłukło mi się po głowie i nie dawało o sobie zapomnieć, brzmiało: dlaczego akurat trafiło na Joannę, kobietę, która jest świetną kuratorką, dobrą matką i przyjaciółką, człowiekiem właściwie bez większych wad, a cierpi niczym człowiek, który zadarł z niewłaściwymi ludźmi. Na to pytanie jednak, odpowiedź prawdopodobnie padnie w trzecim tomie tej historii. Przynajmniej ja mam taką nadzieję.

Polecam, zbliża się jesień, wieczory będa dłuższe, więc ta książka będzie w sam raz. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn