Przejdź do głównej zawartości

Anthony Doerr – Miasto w chmurach

 Czym byłoby życie bez książek, skarbnicy wiedzy, plastycznych opowieści, opisów przyrody i miejsc? Byłoby jałowe i pozbawione radości, byłoby nicością wypełnioną smutkiem i degrengoladą. I choć może się wydawać, że upchnęłam w tym wstępie solidną dawkę patosu, to tak właśnie myślę. Tego samego zdania zdaje się być również Anthony Doerr, ale on ujął swoją opowieść w piękno i zachwycił. Lekkością, wspaniałym kwiecistym językiem i niespotykaną wrażliwością.



Tę książkę należy traktować jako jedną spójną całość, choć podzielona jest na pięć różnych, pozornie nie łączących się ze sobą części i trzy ramy czasowe. Autor przemierza wyznaczony przez siebie czas, podąża za swoimi bohaterami krok w krok, wierząc w nadzieję na lepsze jutro. 

To cudowna, epicka opowieść o ludzkim zepsuciu i szkodach jakie wyrządza człowiek światu na przestrzeni lat. Utkana z sieci różnych gatunków literackich, które czasem niosą wartość historyczną, a innym razem zahaczają o sci-fi. Tworzy to więc swego rodzaju baśniowy klimat, w którym nie wszystko dobrze się kończy, ale iskrząca się gdzieniegdzie nić nadziei pozwala myśleć, że nie wszystko jeszcze stracone.

Powieść Doerra jest porywająca. Urzeka pięknem, przebogatym słownictwem, zawsze idealnie dobranym do sceny, konstrukcją skomplikowaną i pozornie chaotyczną, ale summa summarum celną. To liryczna, wzruszająca opowieść o książkach, złu, ludzkich wadach i podążaniu za marzeniami, swego rodzaju bajka dla dorosłych, z której garściami można brać siłę i mądrość. 

Trzeba też przyznać, że odbiór tej książki może być różny. Dla jednych będzie to dzieło, do którego wraca się z przyjemnością i na nowo odkrywa pewne rzeczy, dla innych może być to nudne czytadło dla wrażliwców. Do tej książki trzeba się przygotować mentalnie. Ja niezmiennie polecam!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn