Przejdź do głównej zawartości

Grzegorz Wielgus – Pieśń pustyni

 Wydawać by się mogło, że w świecie fantasy było już wszystko i niczego więcej nie da się wymyślić. To prawda, jednak, jeśli umiejętnie się wszystko pomiesza, dobrze umiejscowi akcję i przeprowadzi bohaterów prawdziwą drogą przez mękę, wtedy okazać się może, że wychodzi całkiem zgrabna opowieść, której daleko od nijakości.



Rzecz, jak sama nazwa wskazuje, dzieje się na pustyni, którą dokładnie zna Zirra. Dziewczyna niezwykła, właścicielka białych oczu, umożliwiających jej zbieranie cennej rudy. Dołącza do niej kapitan Karamis, który może być jej jedynym sojusznikiem w walce o odnalezienie siostry, a potem pojawiają się kolejne postaci, których losy przetną się w jednym punkcie.

Początkowo fabuła wydaje się nieco chaotyczna i rozwija się powoli, ale dzięki temu łatwiej jest się przygotować na to, co czeka czytelnika później. A nie jest to opowieść bajkowa z mchu i paproci a solidna, pokomplikowana dawka fantastyki z najwyższej półki.

Mamy tu zbiór wielu postaci. Żadna z nich nie jest krystaliczna, ich działania i decyzje nie do końca są jasne, co komplikuje nieco odbiór i sprawia, że całość nabiera nieprawdopodobnej wręcz tajemniczości. Poza tym, bohaterowie przebywają długą drogę, ale mnóstwo niedopowiedzeń i niejasności powoduje, że zastanawiam się dokąd ich to wszystko zaprowadzi, i czy to się skończy dobrze.

Trzeba też wspomnieć o tym, że ta książka dialogami stoi. Jest ich tu bardzo dużo i są nie tylko doskonałą ilustracją kolejnych scen, ale też tworzą swoje historie, które gładko przechodzą jedna w drugą i absolutnie nie nudzą. Czasem zaskakują, bawią, szokują, ale też pomagają zrozumieć pewne zachowania bohaterów.

Książka ukwiecona jest intrygami niczym na dworze Stanisława Augusta, knowania plączą fabułę, kierują ją pozornie w drugą stronę, po to by zmylić czytelnika i ostatecznie uderzyć z zimną precyzją w zupełnie nieosłonięte miejsce.  Ta "surowizna", przez niektórych odbierana za brak ogłady i kultury w książce, jest potrzebna. Pozwala na wyrobienie sobie zdania o tym, że polskie fantasy może być doskonałe w każdym względzie i nie trzeba go porównywać z zagranicznymi twórcami.

To nie jest łatwa lektura z baśniowymi postaciami i lekko romantycznymi wątkami, których teraz pełno na księgarskich półkach. Jest to opowieść intensywna, dobrze przemyślana i obiecująca, że w kolejnych tomach będzie działo się więcej, mocniej i mroczniej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...