To miała być rozkoszna i piękna historia o miłości, trudach choroby przewlekłej i życiu pod kontrolą najbliższych. Myślałam, że to będzie opowieść o kroku w przód, radości z rozpoczęcia nowego rozdziału w życiu i uczuciu, które wszystko uleczy. Cóż, nie do końca to otrzymałam, ale to nie był stracony czas.
Chloe jest chora. Na co dzień boryka się z paraliżującymi falami bólu i bezradności. Jest też otoczona nadopiekuńczymi bliskimi, którzy doprowadzają ją czasem do ostateczności. W końcu, dziewczyna postanawia się od nich uwolnić i zacząć realizować proste marzenia ze swojej listy. Szybko okazuje się, że w tej sprawie będzie mógł jej pomóc tajemniczy Red.
To trochę nierówna lektura. Momentami fabuła pędzi jak szalona, czyta się ją jednym tchem, po to, by w którymś momencie wyhamować niemal do zera i wynudzić czytelniczkę. Wydawać by się mogło, że to celowy zabieg, ale wydaje mi się, że autorka po prostu wpadała na jakiś pomysł i natychmiast musiała pewne rzeczy wyjaśnić, nie zważając na wcześniejsze akcje.
Nie skreśliłam jednak tej historii, bowiem autorka zajęła się tu bardzo poważnymi tematami. I nie chodzi mi tu tylko o chorobę, ale też o życiu w toksycznym związku oraz przemocy fizycznej i psychicznej. Przedstawiła te wyjątkowo trudne sprawy w sposób bardzo przystępny, wyjaśniła metodologię działań przemocowych partnerów i zgłębiła wiedzę o fibromialgii.
Postaci są dość fajne, nieprzejaskrawione, czasami denerwujące, innym razem rozczulające, ale ładnie wpisujące się w fabułę. Do tego dość udane dialogi, które są i poważne i zabawne jednocześnie. No i rzecz jasna niełatwa relacja głównych bohaterów, którzy zaskakują i wprowadzają świeżość do treści.
Jeśli więc jesteś fanką/fanem poplątanych relacji i dość nierównej fabuły, która to zwalnia, to przyspiesza, to ta książka będzie dobrym wyborem.
Komentarze
Prześlij komentarz