Przejdź do głównej zawartości

Małgorzata Rogala – Przerwany pokaz

 Miałam przez chwilę zagwozdkę, wdrażając się w fabułę tej książki. Zastanawiałam się bowiem, czy faktycznie wzięłam do ręki kryminał, czy też powieść obyczajową. No cóż, w zasadzie wszystkiego tu po trosze, ale nie mówię, że to źle.



Historia toczy się w świecie mody, ale nie w atelier słynnych polskich projektantów, a dobrze prosperującej firmy z tradycjami, która wprowadza na rynek ubrania oryginalne i w niewielkiej ilości, co czyni ją zauważalną w środowisku i cieszącą się dużym szacunkiem. Firmę z sukcesami prowadzi osiemdziesięcioletnia Regina Morawska, która ginie w tajemniczych okolicznościach w dniu pokazu. W śledztwo w sprawie jej śmierci angażuje się Michalina Czaplińska, która przed laty zajmowała się morderstwem synowej denatki.

To bardzo ładnie skonstruowana powieść obyczajowa z solidnym wątkiem kryminalnym, która przypomina nieco wczesne prace Agathy Christie. Dużo tu mowy o rodzinie, problemach związanych z niespęłnionymi oczekiwaniami, hazardzie, kłamstwie i manipulacji. Mnóstwo tu też opowieści, które wprowadzają czytelnika w świat mody, zaskakują potężną dawką wiedzy i czarują smaczkami.

Wprawdzie bardzo szybko zdałam sobie sprawę z tego, kto i dlaczego zabił, kto miesza i robi innym pod górkę, ale ta książka napisana jest tak ładnie, że nie odebrało mi to radości z czytania. 

Postaci są różne; rozpoczynając od tych pierdołowatych, kończąc na wyrachowanych i bezwzględnych mordercach, którzy potrafią się nieźle kamuflować i kombinować tak, by ich racja była zawsze na wierzchu. Dialogi elegancko wpisują się w sceny, ładnie je ilustrują, nie wprowadzają zbędnego chaosu i nie służą sztucznemu uzupełnianiu tekstu.

Książka nie męczy, sprawia dużo frajdy i odpręża. Polecam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...