Bywa, że nad cyklami krąży tzw. klątwa drugiego tomu. Jest to swego rodzaju pech, który towarzyszy bohaterkom/rom i nie ma najczęściej nic wspólnego z częścią pierwszą. Tym razem jednak, przekleństwo ominęło tę pozycję i poszło szaleć gdzie indziej. A przed Wami absolutnie cudowna powieść osadzona w jednym z najpiękniejszych okresów – dwudziestoleciu międzywojennym.
Wracamy do Róży Jabłonowskiej, która wciąż "grzebie" w historii artystki rewiowej – Ady Nirskiej, która przed wojną wodziła mężczyzn za nos, brylowała na salonach, bawiła się do utraty tchu i czerpała z życia pełnymi garściami, ale pozostawiła po sobie nierozwiązane sprawy i tajemnice, które Róża stara się rozwiązać.
Absolutnie smakowita była to historia. Wierność sztuce, wierność naturze, oddech wolności, emancypacja i pewna rozrzutność i szafowanie życiem doczesnym, charakteryzowało tę epokę. Był to czas prawdziwych artystów estradowych, wszechstronnie uzdolnionych i inteligentnych aktorów i piosenkarzy, artystów wodewilowych. Najbardziej kolorowy i magiczny czas, który do tej pory wzbudza emocje i zazdrość, bo potem przez wiele, wiele lat Polska znalazła się za szarą, brudną żelazną kurtyną.
Autorka cudownie wplata w treść liczne retrospekcje. Zachwyca językiem, sprawnie przeskakuje z wątku na wątek i prowadzi fabułę tak interesująco, że trudno się od niej odkleić. Nie ma tu może zwrotów akcji i wartkich scen, ale za to są cudowne i eleganckie zdania, które pięknie opisują epokę i oddają jej blichtr, blask, ale i cienie.
To wspaniała kontynuacja, która nęci opowieścią sprzed lat i tajemnicą nieoczywistą.
Komentarze
Prześlij komentarz