Zawsze znajdę chwilę na książkę, która poprawi mi humor i wprowadzi w dobry nastrój. Monika Cieluch to zwykle dobry wybór. Tak też było w przypadku jej najnowszej książki, ale tym razem, autorka pobawiła się konwencją i wyszło to wszystko całkiem zmyślnie. Film byłby z tego świetny.
Jest to opowieść o weterynarce Olive, która wraca w rodzinne strony po śmierci swojej jedynej krewnej. W małej społeczności zostaje przyjęta nad wyraz miło, z wyjątkiem tajemniczego Flynna, który jest wycofany i ostrożny... żeby nie powiedzieć dziwny. Parę jednak ciągnie do siebie jakaś niewysłowiona siła, a to oznacza, że los ma dla nich niespodziankę.
Bardzo to była przyjemna opowieść, nie tylko niezwykle romantyczna, ale też pouczająca. Autorka potrafi wskazać, że życie nie jest idealne, ani czarno-białe, a ocenianie innych może spowodować kłopoty i ból. Nie poskąpiła też wiadomości na temat chorób psychicznych ani tego jak ważna jest przyroda. Podała jednak te informacje w sposób lekkostrawny i przyjemny, dzięki czemu wiadomości przyswajają się niejako same.
To dobrze skonstruowana powieść obyczajowa, która ma kilka zadań. Mamy przy niej spędzić miło czas, nie nudzić się, ale czasem też się wzruszyć, gdzie indziej zaśmiać i co najważniejsze wynieść z tej opowieści jakąś mądrość. Wszystkie te punkty są spełnione, dzięki temu powieść czyta się lekko i bardzo szybko. Polecam na weekendowe i jesienne tete a tete z książką.
Komentarze
Prześlij komentarz