Książki Fern Michaels traktuję jako antydepresant i niezawodny poprawiacz humoru. I właśnie dlatego sięgnęłam po tę świąteczną historię. To była lektura lekka, łatwa i przyjemna, czasem nieco banalna, ale swoją funkcję spełniła, więc nie ma czego się czepiać.
Jest to iście świąteczna opowieść o przejęciu przez córkę ośrodka wypoczynkowego rodziców. Dziewczyna z dnia na dzień staje się szefową i poważnie traktuje swoje zadanie. Jest tak profesjonalna, że nie chce dać szansy miłości, ale ona sama znajduje drogę do upartej właścicielki.
Ta książka to nie będzie stracony czas, to na wskroś urocze i bardzo romantyczne treści, których czytelniczki często szukają. Najładniejsza sceneria i cukierkowa historia może być świetnym wstępem do świątecznych przygotowań. A miłość to dodatkowy bonus.
Książkę czyta się szybko i z ogromną przyjemnością. Historia nie jest przesycona mądrościami czy też teologicznymi wyznaniami. Jest zabawna, urocza i niosąca dobrego, miłosnego ducha świąt. Zaczytajcie się w niej. Wystarczą cztery kubki kawy lub gorącego kakao i od razu zrobi Wam się cieplej na sercu. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz