Przejdź do głównej zawartości

Hannah Kaner – Bogobójczyni

 Nie mam wątpliwości, ze większość fantasolubów sięgnie po tę książkę ze względu na okładkę. Cudowną, dopracowaną i obiecującą wspaniałe przygody. I będzie to prawda, bowiem Hannah Kaner utkała fantasy na wskroś pyszne i wyjątkowe.



Jest to opowieść o młodej dziewczynie, która jako dziecko poniosła ogromną stratę. Cała jej rodzina została zdradzona i ofiarowana w darze bogini ognia. Ostatkiem sił, ojciec wyratował Kissen z pożogi, błagając boga wody Osidisena o uratowanie córce życia. Dziewczyna żyje, ale nie jest wdzięczna za to nędzne funkcjonowanie i poprzysięga zemstę na wszystkich bogach małych i większych. Walczy więc z nimi i nie waha się podjąć nawet najbardziej karkołomnych zadań. Los bywa przewrotny i stawia na jej drodze byłego rycerza Elogasta, a także dziewczynkę, do której "przyczepił się" mały bożek niewinnych kłamstewek.

To była absolutnie pochłaniająca lektura. Wprawdzie w powieściach fantastycznych wprowadzenie elementu drogi jest zabiegiem dość powszechnym, ale wszyscy wiedzą, że można na tym zbudować całą oś powieści. I Kaner to zrobiła. Pokazała swoich bohaterów z każdej strony; i tej dobrej, i tej złej. Rzucała im pod nogi kłody, wystawiała na próbę sił i charakterów, i świetnie opisywała to, co się wokół nich dzieje.

To dopiero pierwszy tom, ale obiecuje bardzo dużo. Nietrudno tu dostrzec wpływu naszego rodzimego Wiedźmina na tę powieść, ale tutaj to kobieta jest bezwzględną maszyną do zabijania potworów i to właśnie ona jest w stanie sobie z nimi poradzić. 

Jest i fragment romantyczny, który podkreśla jedynie, że nawet najtwardsi mają serce i łakną odrobiny uczucia. Ten wątek jednak nie przejmuje dominacji nad podstawową treścią, a jedynie ją uzupełnia i dodaje nieco koloru. Nie ma więc tutaj mowy o tzw. romantasy, które ostatnio jest dość popularne.

Kaner świetnie rozpisała sobie fabułę i zakończyła powieść tak jak należy w przypadku pierwszego tomu; dała znać, że to jeszcze nie koniec i ta fantastyczna podróż dopiero się zaczyna. Czekam na tom drugi z drżeniem serca!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn