Przejdź do głównej zawartości

Frances Hodgson Burnett – Tajemniczy ogród

 Powieści ponadczasowych i zachwycających kolejne pokolenia czytelników jest stosunkowo niewiele. Na ten fakt wpływa i forma, i treść, ale i umiejscowienie fabuły. Co więc sprawia, że "Tajemniczy ogród" cieszy się wśród młodych (i nie tylko) niesłabnącym powodzeniem? Ano składa się na to wiele czynników, ale ten jeden, najważniejszy, to po prostu cudowna opowieść.



Mała dziewczynka – Mary, przyjeżdża do olbrzymiej posiadłości swojego wuja, która na pierwszy rzut oka sprawia ponure wrażenie. Rezolutna Mary szybko orientuje się, że wśród mnóstwa pokoi i służby cicho przemykającej po korytarzach, niesie się czasem płacz, a ogród, do którego zabroniono jej wchodzić, przyzywa ją obietnicą przygody. Od tego momentu rozpoczyna się historia, która i wzrusza, i rozbawia jednocześnie, wlewając w serca mnóstwo dobra.

To wspaniała, bajkowa opowieść o niezwykłej przyjaźni i uzdrawianiu. I nie mam tu na myśli skutków fizycznych, choć i one występują, ale psychikę, dzięki której można bardzo wiele zdziałać. Trzeba tylko umieć dotrzeć do osoby dotkniętej jej chorobą.

Autorka utkała powieść pełną przygód, odkrywania własnego ja, stawiania sobie zadań i dążenia do zamierzonych celów. Wskazała też, że można to zrobić w sposób ciekawy i stopniowy, który pozwala na rozwijanie pewnych umiejętności. Hodgson Burnett uroczo i absolutnie ponadczasowo opisała raczkującą przyjaźń, wspierających się nawzajem młodziutkich ludzi i ich perypetie, które mimo, że osadzone są w jednym miejscu, nie należą do nudnych.

To wydanie jest wyjątkowe i będzie gratką dla wszystkich uwielbiających tę powieść, ale też może okazać się wspaniałym prezentem. Zawiera cudowne ilustracje, zakładkę przytwierdzoną do rantu książki i twardą okładkę z cudownie rozrysowaną przez Ingę Moore obwolutą.

Serdecznie polecam. Wszystkim bez wyjątku!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn