Przejdź do głównej zawartości

Anna Sokalska – Tęsknica

 Ach, jak przyjemnie jest zanurzyć się w powieści na wskroś mądrej, ale nie patetycznej, niosącej pewną naukę, ale nie irytującej nieznoszącym sprzeciwu tonem. To rzadkość, ale i wielka radość. A "Tęsknica" taka właśnie jest: charakteryzuje się celnością i niezwykle oryginalnym zarysem.



Jest to opowieść o Idze, młodej kobiecie, która po trudnym dzieciństwie, stara się przeć do przodu, stać się niezależną i wolną kobietą. To udaje jej się doskonale. Pracuje w dużej korporacji i odnosi sukcesy, ale przypłaca to zdrowiem, które pod postacią zawału serca, daje znak ostrzegawczy. W ramach rekonwalescencji, kobieta trafia do małej wsi pośrodku niczego, w której znajduje się tajemniczy pensjonat "Pomiędzy" z właścicielką Nadzieją na czele.

Początkowo bardzo obyczajowy i dość sztampowy wstęp, wprowadza czytelnika do momentu, w którym zaczynają dziać się rzeczy niezwykłe. I tutaj pora na magię w dosłownym tego słowa znaczeniu. Autorka zmienia opowieść w bardziej fantastyczną, dodaje elementy rodem ze słowiańskich baśni, doświadcza główną bohaterkę i stawia przed nią coraz to wymyślniejsze zadania. A osadzenie fabuły gdzieś przed słowiańską Nawią oraz dodanie kilku bohaterów i antybohaterek, dodaje jedynie tajemniczości i zachwyca.

Trzeba oddać autorce, że mimo lekkiego wstępu, zmusza swoje odbiorczynie do myślenia. Nienachalnie namawia do zastanowienia się nad własnym życiem, ciałem i emocjami i wskazuje, że czasem warto wsłuchać się w siebie i swoje potrzeby, po to, by nie przegapić momentu na zmianę.

To była przepyszna i szalenie przyjemna historia. Pięknie rozpisana, pieczołowicie przygotowana, baśniowo ukwiecona i barwna. Serdecznie i najgoręcej polecam i fankom obyczajówek, i tym, które lubią literaturę fantasy, ale też wszystkim tym, którym blisko do baśni.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn