Na kolejny tom "Cieniobójców" autor nie kazał długo czekać. Ucieszona więc takim obrotem spraw, dość szybko chwyciłam za lekturę, żeby znów zanurzyć się w tym całkiem udanym uniwersum.
Wojna wychyla już swój krwawy łeb zza rogu i niebawem rozgorzeje z pełną mocą. Cienie stają się śmiertelnie niebezpieczne, powietrze drga od skumulowanej magii, a Rhyan i Ren stają po przeciwnej stronie barykady. Oto nadszedł dzień próby dla wszystkich.
Mamy tu zbiór wielu postaci. Żadna z nich nie jest krystaliczna, ich działania i decyzje nie do końca są jasne, co komplikuje nieco odbiór i sprawia, że całość nabiera nieprawdopodobnej wręcz tajemniczości. Poza tym, bohaterowie przebywają długą drogę, ale mnóstwo niedopowiedzeń i niejasności powoduje, że zastanawiam się dokąd ich to wszystko zaprowadzi, i czy to się skończy dobrze.
To wspaniały przykład high fantasy. I choć kilkukrotnie złapiecie się na tym, że porównujecie inne książki z tego gatunku, to jednak przyjemność z czytania jest nieprawdopodobna. Książka jest napisana bardzo plastycznie, a akcja ma świetne tempo. Są momenty, w których fabuła pędzi na złamanie karku, ale są też chwile wyciszenia – bardzo potrzebne, by zachować rytm.
Autor, który w tak zawiły, a jednocześnie piękny sposób łączy ze sobą wątki fantastyczne, to dla mnie mistrz. Czasem odnosiłam wrażenie, że pewne elementy są zbudowane pieczołowiciej niźli w Grze o tron. Żuchowski nie jest banalny. Miesza w fabule jak w wielkim kotle, osacza czytelnika swoimi pomysłami, a bohaterów odziera z warstw jak cebulę.
Całość, moi drodzy to bardzo przyjemna opowieść fantasy. Oba tomy trzymają ten sam poziom. Jest to przygoda, którą będzie się miło wspominało. Warto dodać, że nie tylko młodzież będzie czerpała radość z tej lektury. Dorosły i twardo stąpający po ziemi nastolatek plus, również chętnie potowarzyszy bohaterom w ich szalonej wędrówce. Fajny pomysł, ładnie opowiedziany i zdecydowanie nienudny. Zajrzyjcie do baśniowej krainy płynącej magią i bijącej głośno magicznym sercem.
Komentarze
Prześlij komentarz