Przejdź do głównej zawartości

Nicole Trope – Rodzina zastępcza

 Trudno czyta się książki niewygodne w odbiorze, bolesne i tragiczne. Mam tu na myśli powieści o szeroko rozumianej rodzinie, współzależności, przywiązaniu i chorym uczuciu, któremu czasem bliżej do syndromu sztokholmskiego niźli do miłości. Ale te książki są potrzebne i ważne. Być może to tylko beletrystyka, powieść z gatunku domestic noir lub zwykły dramat, ale ważny jest o tyle, że człowiek zdaje sobie sprawę, jak ważna może być twoja reakcja, kiedy po sąsiedzku dzieje się źle.



Jeśli szukacie tu pędzącej na łeb na szyję fabuły, plot twistów niczym w rasowych kryminałach czy thrillerach to muszę Was rozczarować. Ta powieść bowiem jest spokojna. I choć bohaterowie są skrajni i bardzo wyraziści, to ich życie, mimo przemocy jest dość przewidywalne. Tutaj rzeczy po prostu się dzieją. Krok po kroku, metr po metrze przesuwają się do przodu.

Ta książka to nie tylko poruszająca opowieść o życiu w rodzinie zastępczej i kłopotach, z którymi muszą radzić sobie domownicy. To też wskazanie dziur proceduralnych, aspektów i kryteriów przyznawania dzieci rodzinom i brak wsparcia ze strony instytucji za to odpowiedzialnej. To też ukazanie prawdy, wyjaśnienie czytelnikom pewnych aspektów prawnych i tego jak postrzega się ludzi obejmujących opieką innych, a jak wygląda rzeczywistość. 

To opowieść o tym jak w sytuacji zagrażającej życiu dziecka, zachowuje się człowiek, jak przepoczwarza się w osobę zupełnie do siebie niepodobną, ale gotową na wszystko, byleby odzyskać własne dziecko. To historia ludzi, którzy znają się od wielu lat, ale monotonia, rutyna i codzienność zniszczyła ich relację, i co gorsza, zdają sobie z tego sprawę w momencie tragedii. Rodzina zastępcza to historia o tym, że niedopowiedzenia, kłamstwa, wzajemne oskarżenia to najlepszy krok do rozpadu związku. To też ukłon w stronę psychologów, którzy biją na alarm, że zbyt mało ze sobą rozmawiamy, bo na dłuższą metę, nie da się wielu spraw bagatelizować lub jak śmieci, zamieść pod dywan.

To pozycja, która może okazać się ciekawa, jeśli tylko dacie jej szansę. Okazuje się bowiem, że to co dla nas niewygodne czyta się niechętnie. Warto więc sięgnąć po tę książkę i przekonać się, czy któryś z bohaterów nie jest przypadkiem Waszym odpowiednikiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n