Dla mnie dobry thriller czy kryminał to taki, który chwyta czytelnika za frak już od pierwszych stron i nie puszcza aż do ostatniego zdania. Taki, który miesza w głowie, podsuwa tropy, by zaraz je podważać, i sprawia, że nie sposób odłożyć książki na bok. Lubię, gdy fabuła działa jak pajęcza sieć, lepka i przytłaczająca, a im bardziej się szarpię, tym mocniej mnie oplątuje.
Na tle wilgotnych bagien Luizjany autorka snuje historię śmierci Cutter Labasques, dziewczyny znalezionej twarzą w dół w mętnych wodach. Nie jej bracia, lecz dawna przyjaciółka, Loyal, jako pierwsza zaczyna wątpić w to, co naprawdę wydarzyło się tej nocy. A co się więc wydarzyło? O tym musicie przekonać się sami.
Ależ tu było mrocznie, duszno i wśród towarzystwa przesyconej napięciem atmosfery. Zaskakująco klimatyczna to powieść, która zaczyna się powoli, niemal leniwie, ale z każdą stroną coraz bardziej oplata siecią sekretów, kłamstw i rodzinnych dramatów.
To, co najbardziej trafia w serce, to właśnie atmosfera. Wilgoć bagien zdaje się przenikać kartki, a duszny klimat Jacknife sprawia, że łatwo zapomnieć, iż czyta się powieść, a nie przechodzi przez kolejne zakątki Południa. Napięcie można kroić nożem, a niepokój czai się w każdym geście bohaterów.
Muszę przyznać, że początkowo miałam problem z powolnym tempem akcji, ale już po kilkunastu stronach przestało mi to przeszkadzać. Sugestywne opisy autorki i umiejętność kreowania atmosfery sprawiają, że dałam się porwać tej historii bez reszty.
To książka, która nie daje łatwych odpowiedzi i długo zostaje w pamięci. Nie jest to lektura na jedno popołudnie, a historia, którą trzeba poczuć i której trzeba się poddać. Thriller może być nie tylko opowieścią o zbrodni, ale też o ludziach zagubionych w swoich własnych ciemnościach.
Komentarze
Prześlij komentarz