Odkąd zostałam mamą po raz drugi, przebieram w książkach dla najmłodszych jak w ulęgałkach. I czasem trafiam na książki, które rozczulają, a czasem na takie, które bawią. Znajduję też takie, które sprawiają, że zaczynam nieco inaczej postrzegać pewne rzeczy, np. Jak zrozumieć psa, no bo przecież z nim nie porozmawiam, prawda?
Nuka jest owczarkiem węgierskim, czyli psem z charakterem, kudłatym urokiem i sercem wielkim jak... worek karmy XXL (którą nomen omen potrafi się uraczyć bez opamietania). Urodzona na wsi psinka, była przyzwyczajona do zabaw i psot. Mogła gonić za liśćmi, drapać się bez skrępowania i szczekać, kiedy tylko dusza zapragnie, ale nagle, zupełnie bez przygotowania trafiła do miasta. Do nowych ludzi i zasad, z którymi nie do końca potrafiła sobie poradzić.
Książka Dobosiewicza to nie tylko przygody z miejskiego podwórka, ale prawdziwy podręcznik z życia psa, który ma ambicje i bardzo szybko się uczy. Na przykład jak nie szczekać na wszystko co się rusza, jak łowić ryby, albo odróżnić obcas swojej pani od przekąski.
Wszystko to opisane z perspektywy samej Nuki, cudownego, kudłatego stworzenia, z jej dziecięco-psiego punktu widzenia, który jest jednocześnie rozczulająco prosty i zaskakująco mądry.
Tę uroczą książkę pokochają nie tylko dzieci, ale i dorośli, którzy szukają mądrych opowieści, pełnych humoru i wpadek, ale i ciepła i czułości.
To też świetny pretekst, żeby porozmawiać z dzieckiem o odpowiedzialności, adaptacji do nowych sytuacji i na przykład empatii. Bo patrzenie na świat oczami psa to doskonała szkoła wrażliwości.
Jeśli szukacie książki, która będzie bawiła całą rodzinę, uczyła mimochodem i zostawiała po sobie ciepełko w sercu jak termofor w grudniu, to „Nuka” będzie dokładnie tym, czego potrzebujecie.
Komentarze
Prześlij komentarz