Cóż
zrobić, kiedy marazm pochłania miłość? Odświeżyć wspomnienia,
podniecić wyglądem, zachwycić czymś nowym i zaskakującym? A może
by tak... ?
Nie
mogłam znieść widoku smutnych oczu mojego lubego. Spoglądał na mnie raz po
raz i wymownie mruczał powodując w mojej duszy wyrzuty sumienia. Nie mogłam tak
tego zostawić. Nie chciałam, żeby mój mężczyzna źle czuł się
przeze mnie. Kocham go, więc to zrobię. Raz, a porządnie! Postanowiłam włożyć w
przygotowania mnóstwo serca i przelać w nie jak najwięcej miłości.
Ingrediencje
czekały na mnie i kusiły kolorowymi opakowaniami. Podeszłam do
półki i zdjęłam jeden z produktów. Rozerwałam papierową paczuszkę, a aksamitny proszek rozsypał się szybko, otulając dłonie przyjemną
warstwą pudru. Wodziłam powoli palcami i żłobiłam mały tunel
przygotowując go na płyny, które niebawem siłą wedrą się w
wąską szczelinę i wypełnią ją całkowicie.
Zajęłam
się słodkim masażem. Moje ruchy były powolne i rytmiczne.
Napierałam dłońmi z całej siły, uderzałam palcami o śliskie
miejsca, przesuwałam w górę i w dół. Oddychałam płytko i kiedy
myślałam, że za moment przekroczę cienką granicę - przestałam.
Podniosłam ręce, wytarłam w papierowy ręcznik i stanęłam przed
nim z rozdygotanym sercem i przyjemnym oczekiwaniem.
Obserwowanie
go doprowadzało mnie do pasji. Nie mogłam się doczekać efektów.
Po długich minutach oczekiwania moje oczy dostrzegły pewien ruch.
Nie był obojętny na mój dotyk. Reagował na moje ciepło i zaczął
rosnąć. Oczy rozszerzyły mi się ze szczęścia i drżącą ręką
dotknęłam delikatnej faktury. Ugniatałam przez chwilę i poczułam
buchające z wnętrza gorąco. Zamknęłam drzwi i po czterdziestu
minutach słodkich katuszy, udało mi się krzyknąć na całe
gardło:
-
Kochanie, twoja drożdżówka jest gotowa!
Komentarze
Prześlij komentarz