Przejdź do głównej zawartości

Słodki masaż

 Cóż zrobić, kiedy marazm pochłania miłość? Odświeżyć wspomnienia, podniecić wyglądem, zachwycić czymś nowym i zaskakującym? A może by tak... ?




Nie mogłam znieść  widoku smutnych oczu mojego lubego. Spoglądał na mnie raz po raz i wymownie mruczał powodując w mojej duszy wyrzuty sumienia. Nie mogłam tak tego zostawić. Nie chciałam, żeby mój mężczyzna źle czuł się przeze mnie. Kocham go, więc to zrobię. Raz, a porządnie! Postanowiłam włożyć w przygotowania mnóstwo serca i przelać w nie jak najwięcej miłości.
Ingrediencje czekały na mnie i kusiły kolorowymi opakowaniami. Podeszłam do półki i zdjęłam jeden z  produktów. Rozerwałam papierową paczuszkę, a aksamitny proszek rozsypał się szybko, otulając dłonie przyjemną warstwą pudru. Wodziłam powoli palcami i żłobiłam mały tunel przygotowując go na płyny, które niebawem siłą wedrą się w wąską szczelinę i wypełnią ją całkowicie.
Zajęłam się słodkim masażem. Moje ruchy były powolne i rytmiczne. Napierałam dłońmi z całej siły, uderzałam palcami o śliskie miejsca, przesuwałam w górę i w dół. Oddychałam płytko i kiedy myślałam, że za moment przekroczę cienką granicę - przestałam. Podniosłam ręce, wytarłam w papierowy ręcznik i stanęłam przed nim z rozdygotanym sercem i przyjemnym oczekiwaniem.



Obserwowanie go doprowadzało mnie do pasji. Nie mogłam się doczekać efektów. Po długich minutach oczekiwania moje oczy dostrzegły pewien ruch. Nie był obojętny na mój dotyk. Reagował na moje ciepło i zaczął rosnąć. Oczy rozszerzyły mi się ze szczęścia i drżącą ręką dotknęłam delikatnej faktury. Ugniatałam przez chwilę i poczułam buchające z wnętrza gorąco. Zamknęłam drzwi i po czterdziestu minutach słodkich katuszy, udało mi się krzyknąć na całe gardło:


 - Kochanie, twoja drożdżówka jest gotowa!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn