Przejdź do głównej zawartości

Antti Tuomainen – Paradoks łosia

 A cóż słychać u mojego ulubionego skandynawskiego, nieco "odklejonego" od rzeczywistości pisarza? Ano wszystko jest cudownie, gdyż kolejna jego powieść już mnie raduje, a poziom satysfakcji z lektury wzrastał wprost proporcjonalnie do czytanego tekstu. Oto bowiem powieść przewrotna, zabawna i do tego kryminalna!



Pyszni się ta książka wyjątkowym humorem i stoi dowcipem, który wylewa się na czytelnika wartkim strumieniem, a co za tym idzie, niesie ze sobą pokrzepienie i radość. Plącze autor życie wydawałoby się i tak już ogarniętego chaosem bohatera i zmyślnie stawia przed nim kolejne trudności, co powoduje radość ogromną u czytających i konsternację u głównej postaci.

Tuomainen ma wyjątkowy dar do wysublimowanych żartów, absurdu niemal doskonałego i łączenia ze sobą wątków, które na pierwszy rzut oka nie powinny koło siebie funkcjonować, a tu współgrają pięknie. I ta dziwaczna, acz genialna lektura raduje tych, którzy w tym literackim szaleństwie dostrzegają talent.

Pamiętać jednak należy, że jest to kryminał, a nie, jak wskazują moje wcześniejsze słowa komedia kryminalna. Pomimo galopującego wprost chaosu i mnogości gagów, kontekst kryminalny utrzymany jest na wysokim poziomie i niełatwo jest bohaterowi wyplątać się z tego węzła. To niekonwencjonalne i pyszne połączenie kryminału z farsą i historią romantyczną, pogmatwaną jednocześnie komediowymi gagami, które zachwycają surrealizmem.

Można by rzec, że w tym szaleństwie jest metoda, bo koniec końców autor logicznie i całkiem zmyślnie wyplątuje się z całego tego kolorowego ambarasu i wskazuje końcówką swojego pisarskiego pióra, że to jeszcze nie koniec i kolejną część widać już na horyzoncie.

Polecam wszystkim lubiącym niejednoznaczne, świeże i absurdalne podejście do literatury.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn