Przejdź do głównej zawartości

Kelly Yang – Projekt: miłość

 Czasem zdarza się tak, że gorące uczucie pojawia się wtedy, kiedy człowiek najbardziej go potrzebuje, choć wcale o to nie prosi. Samotność, zrabowane przez los nadzieje i walka o przyszłość powodują, że człowiek się zatraca, ale wsparcie w postaci silnej więzi może go uratować.



Jest to opowieść o uzdolnionej Serene, która marzy, by zostać projektantką mody jak jej mama. Uczy się pilnie, szkicuje, projektuje. Wydawać by się mogło, że kolejne szczeble kariery są na wyciagnięcie ręki, ale okazuje się, że dziewczyna musi kilka z nich przeskoczyć i zająć miejsce mamy, która boryka się z nowotworem. Jest to też historia nieco zagubionego Liama, którego marzeniem jest, by w przyszłości zostać stund-uperem. Niestety jego marzeń nie bierze pod uwagę rodzicielka, która narzuca mu studia na prestiżowej uczelni. Ścieżki tych dwojga skrzyżują się podczas trwania jednego z kółek edukacyjnych, a to na zawsze odmieni ich życia.

Ta książka to nielukrowana opowieść o romansie dwojga ludzi, ale podprawiona goryczą historia pełna skrajnych emocji. To opowieść zderzająca ze sobą dwa rodzicielstwa: czułości, wspierania i uważności oraz narzucania własnego zdania i bezwzględnego wykonywania zadań narzuconych przez rodzicielkę. To momentami upiorna historia o tym, czego jako nastolatkowie sami doświadczaliśmy i jak trudno było wielokrotnie przeforsować własne zdanie. To książka, która będzie ważna zarówno dla nastolatków jak i ich rodziców.

Trzeba przyznać, że autorka do końca trzymała w ryzach swój zamysł. Nie zboczyła z obranej ścieżki ani razu, tworząc powieść wyjątkową i nietuzinkową, którą warto przeczytać.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn